One
Part cz. 1
Słońce
chyliło się ku zachodowi, a chmury zajmowały swoje miejsce na niebie,
przysłaniając jego jasnobłękitną poświatę. Promienie najjaśniejszej z gwiazd
mizernie odbijały się na powierzchni Ziemi, gdzieniegdzie tworząc cienie, w
innym miejscu świecąc południowym światłem. Na zegarze wybiła siedemnasta. Dla
wielu osób to koniec dnia. Wieczór. Czas powrotu z pracy lub szkoły po wielu
godzinach mozolnego wysiłku. Ulice miasta powoli pustoszały. Liczba
przejeżdżających samochodów gwałtownie malała, a spotkanie przechodnia na
chodniku, czy ścieżce w parku graniczyło z cudem. Okolice miasta były
nieprzyjazne i nie zachęcały do pieszych czy rowerowych wędrówek. Kamienice
sprawiały wrażenie starych i takie właśnie były, ciemne i zniszczone. Ich widok,
zwłaszcza wieczorami nie zachwycał i nie był miły dla oka. Alejki parku
wyglądały podobnie. Idealnie współgrały z osowiałym, markotnym charakterem
miasta. Nawet we wczesnych godzinach babcie z wnukami, matki z wózkami, czy
przedszkolaki nie spacerowały i nie bawiły się w parku. Niektórzy uważali to za
stratę czasu, inni za nieatrakcyjny sposób jego spędzania. Jeszcze inni czuli
obawę przed taką rzeczywistością. Dla tych ostatnich przede wszystkim było to
miejsce, gdzie przesiadywali pijacy, staruszki karmiące kaczki, które
odstraszały wyglądem oraz pozostałe "wyrzutki społeczeństwa",
nieodpowiednie towarzystwo. To właśnie były pierwsze określenia przychodzące na
myśl, gdy ktoś rzuci hasło "park", np. w codziennej rozmowie, chociaż
zdarza się to stosunkowo rzadko. W tym mieście słowo "park" od zawsze
jest tematem tabu. Nikt o tym nie mówi, nikt nie snuje hipotez, nikt nie
zapuszcza się w jego otchłanie, w celu badań. Nikogo to nie interesuje.
Statystycznemu mieszkańcowi park nie przeszkadza, bo nie zwraca on na niego
uwagi. Połowa z nich nawet nie wie, gdzie się znajduje. Tak właśnie wygląda
myślenie tych ludzi, 99% miasta. Nikt nie docenia różnorodności i naturalnego
piękna przyrody. Nikt nie docenia dzikiego ptactwa. Nikt nie docenia łąk i pól.
Takie
właśnie przemyślenia każdego dnia snuła drobna, niewinna postać. Smukła i
zgrabna osóbka o długich, prostych włosach koloru hebanu, obserwująca świat
dużymi, zielonymi oczami, patrząc na rzeczywistość przez ciemne okulary. Jej
osobowość charakteryzowało przede wszystkim zamknięcie w sobie, nieśmiałość,
samotność i widok otaczających rzeczy w szarych barwach. Zwyczajna -
niezwyczajna nastolatka. Kochająca muzykę, sztukę i marzenia. Często
zatracająca się w rozmyślaniu. Tak było właśnie i teraz. Gdy spokojnie spacerowała
jedną z pobocznych alejek parku. Od dzieciństwa spędzała tu mnóstwo czasu. Tu
mogła się zaszyć w nikomu nieznanym zakątku drzew i pobyć sam na sam ze sobą.
Tu mogła czytać i grać. Tu mogła położyć się na trawie, spojrzeć w chmury i
marzyć o lepszym jutrze. W przeciwieństwie do reszty świata (tak jej się
wydawało i nie było to dalekie od prawdy) - uwielbiała ten park. Uważała to
miejsce za magiczne. Nikomu w pełni nie znany, nieodkryty, nieokiełznany.
Każdego dnia, gdy tylko znalazła wolną chwilę wybierała się na krótki, choćby
pięciominutowy spacer. Po to, by tylko go odwiedzić, by przywitać się z
drzewami i łąką. By chociaż przez moment poczuć się dobrze, pozwolić, aby przez
ciało przeszedł dreszcz szczęścia. Tak było i tym razem. Dziewczyna powoli
przechadzała się wśród drzew i krzewów, które dla niej nie są obce. Dobrze je
zna. Nie boi się ich. Rozglądała się dookoła z nadzieją, że zobaczy coś, czego
wcześniej nie miała okazji, a co pozwoli jej odkryć park na nowo. Kolejny raz
poznać jego tajemnicę. Zatrzymała się i podeszła do ławki. Usiadła i uniosła
głowę. Zmrużyła oczy i spojrzała w chmury szukając ciekawych kształtów, które
przywołują marzenia i nierealne ambicje. Jej uwadze nie uszło wrażenie, że
obłoki specjalnie układają się w ludzkie fantazje i pragnienia ot tak, dla
żartu. By dać komuś powód do chwili zapomnienia, a potem śmiać się szyderczo z
jego problemów i rozpaczy dnia codziennego. Spełniają swój samolubny kaprys,
nie licząc się z uczuciami innych. Zaskakujące, jak niewiele różni się środowisko
ludzkie od świata przyrody i zjawisk. Te chmury są jak ludzie. Raz mili,
uprzejmi, promienni, innym razem zgorzkniali, egoistyczni, zadufani w sobie i
pyszni. Mają wiele różnych obliczy. Myślisz, że kogoś znasz, a tak naprawdę
okazuje się że nie masz o nim pojęcia. Jest dla ciebie nieosiągalny i czujesz,
że go nie rozumiesz. Paradoks. Metafora. Wrażenie. Hipoteza.
Nie, to życie...
Laurel
błyskawicznie podniosła się z ławki. Jej przemyślenia zabrnęły tak daleko, że
ledwo utrzymała się na nogach. Kilka kolejnych sekund jej życia minęło na
zapomnieniu. Patrzyła przed siebie i nie widziała nic. Ciemność. I czuła się
dobrze, choć wiedziała, że tak nie może być. Chwiejąc się powoli łapała
równowagę. Jej czoło mimowolnie zaczęło się unosić, ku niebu. "O nie!"
- pomyślała dziewczyna. "Na dzisiaj wystarczy". Spuściła głowę.
Zwróciła uwagę, że stoi po środku poświaty cienia ogromnego drzewa. Uniosła
wzrok. Zorientowała się, że stoi na przeciwko wielkiego, starego dębu. Podeszła
bliżej i przejechała dłonią po jego spróchniałym pniu.
Drzewa...
Mają tak ekscytujące, a zarazem pełne spokoju życie. Czy to jest wogóle
możliwe? Najwyraźniej w ich świecie tak... Ciekawe, jak to jest być drzewem? To
musi być wspaniałe... Choć przez chwilę nie zastanawiać się nad tym, co dzieje
się dookoła. Chociaż na kilka sekund zapomnieć.
A z drugiej strony może wcale nie? Patrzą na otaczający świat przez
pryzmat samotności i rozpaczy. Nie mogą w spokoju przyglądać się temu, co stało
się z ludźmi, ale nie są w stanie nic zrobić. Płaczą za ludzi, żałują za ludzi,
umierają... "Jak widać skomplikowane metafory są częścią mnie..." -
pomyślała dziewczyna. Chciałaby zapomnieć, chciałaby złapać oddech, chciałaby
być normalna... Oczywiście wiedziała, że nie oderwie się od rzeczywistości...
Nie ucieknie... Nie potrafi. To dla niej za trudne zadanie. To tak jakby będąc
aniołem zastanawiać się, czy ulec pokusie, czy być wiernym nakazanym normom.
Czy pozwolić sobie na chwilę słabości, zapominając kim tak naprawdę się jest?
Nie... To tak jakby będąc ptakiem odlatującym na zimę, będąc w połowie drogi
nagle zacząć myśleć nad tym, czy wrócić do ojczyzny, czy lecieć dalej, ku
nieodkrytym lądom i niepoznanym uczuciom. Z Laurel jest tak samo - jest na
granicy dwóch światów. Chce być "zwykła". Nie zastanawiać się nad
każdą milisekundą swojego marnego istnienia. Nie snuć niedopuszczalnych i
nieakceptowanych przez społeczeństwo fantazji. Być szarym człowiekiem, bez
marzeń, bez opinii szaleńca. Z drugiej strony uwielbia chwile, gdy zatraca się
w rozmyślaniu. Jest w zupełnie innym świecie... A jednak nie czuje się tam tak
dobrze, jak by się mogło wydawać. Odnajduje w zakamarkach swej duszy część
"zwykłej dziewczyny" i część "pesymistki marzycielki". Mimo
to, brakuje jej czegoś... Czegoś, czego nie da się opisać słowami, to trzeba
poczuć. Paradoksalnie, ona czuje, że brakuje jej "tego", ale nie
czuje czego. "Mam trudny charakter" - Laurel powiedziała sama do
siebie i zachichotała. Śmieszne... W takim momencie bierze górę jej dystans do
siebie, który znika, gdy przegrywa wyścig z nieśmiałością. Kolejny paradoks,
kolejne zrządzenie losu, kolejna cecha która czyni ją "dziwną",
odrywa jej duszę, myśli i uczucia od rzeczywistości. "Dlaczego to wszystko
musi być takie trudne?!". Dziewczyna podniosła z ziemi kamień i rzuciła
nim o taflę wody z jeziora. Podeszła bliżej, by dostrzec w drobnych falach
odbicie swojej twarzy. Spuściła głowę i schyliła się, by zobaczyć każdy
najdrobniejszy szczegół. Każdą rysę twarzy... każdą najmniejszą oznakę tego, że
jeszcze żyje, że nie zatraciła się w snach i marzeniach i nadal istnieje na tym
chorym świecie. Uniosła czoło i spojrzała w dal, w stronę czerwieni
zachodzącego Słońca. Jej myśli mimowolnie skierowały się ku najtrudniejszym i
najbardziej dotkliwym wspomnieniom. Mama... Laurel poczuła, że ma łzy w oczach.
Mrugnęła pospiesznie. Jedna z kropel z cichutkim pluskiem wpadła w otchłań
jeziora, powodując drobne drgania wody. Idealny obraz twarzy dziewczyny uległ
rozmyciu. Kolejne łzy spływały po jej policzkach. Każda z nich zostawiała za
sobą piekący ślad. Za każdą z nich dziewczyna była wdzięczna, a jednocześnie
żałowała. Nienawidziła płakać. Nie potrafiła płakać. "Nie będę płakać.
Mogę śmiać się, mogę krzyczeć, mogę pragnąć, mogę milczeć... Może jestem
"inna". Na pewno jestem silna." Ostatni promień Słońca przeszył
na wskroś ciało dziewczyny i niepowracalnie zniknął. Jak płatki śniegu, nie ma
dwóch identycznych, znikają na zawsze. Tak właśnie jest z promieniami, nie ma
dwóch tej samej długości i dokładnie tak samo świecących. Czy właśnie tak jest
z ludźmi? Każdy jest inny, każdy wyjątkowy? A może wszyscy są tacy sami, a
tylko sprawiają wrażenie różnych i wartościowych? To wszystko są dobre
pytania... Nagle do uszu dziewczyny dobiegły dźwięki gitary. Melodia, która
była pytaniem bez odpowiedzi i odpowiedzią na wszystkie pytania. Każda kolejna
nuta działała coraz bardziej hipnotyzująco. Dziewczyna bała się angażować każdy
kolejny dźwięk, jednak nie mogła się im oprzeć. Zwróciła wzrok w stronę, z
której płynęła melodia. Powoli sunęła ku niej, stawiając stopę za stopą.
Zamknęła oczy. Prowadziło ją płynne brzmienie, do którego dołączył głos.
Dźwięczny, słodki, kojący baryton. "Hay en mi corazon una inquietud, hoy
te veo tan distante". Po całym ciele dziewczyny przeszedł dreszcz. Słowa
piosenki płynące z ust chłopaka w połączeniu z linią melodyczną prowadzoną
"arpeggio". Czegoś takiego jeszcze nie słyszała. "Hay algo que
me aleja de tu amor, de repente tu cambiaste, hoy insegura estoy, el estar sin
ti, se que me hara sufrir". Takich emocji nie odnajdywała nawet w śpiewie
ptaków, którego słuchała codziennie. To, co czuła słuchając piosenki
nieznajomego było nie do opisania. Z każdym taktem odkrywała w sobie nowe
emocje i wracały wspomnienia. Pieśń uderzała prosto w najgłębsze zakamarki jej
duszy.
A to napisałam tak po prostu, gdy nie miałam weny na nic innego, a
wszelkie inspiracje popchnęły mnie do stworzenia tego. To pierwsza z kilku
części.
Laurel
OdpowiedzUsuńPękam z dumy i dziękuje.
Dziękuje, że dałaś mi możliwość przeczytania czegoś innego.
Już wtedy wiedziałam, że to będzie coś.
Dziękuje, że to opublikowałaś.
Teraz może zobaczyć to cały świat.
Dziękuje, że powierzyłaś mi swoje zaufanie.
To cenny skarb.
Dziękuje, że jesteś.
Takich ludzi brakuje na świecie.
Dziękuje, że mnie wtedy wsparłaś
Teraz piszę w swoim kąciku.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje.
Przeczytałam wcześniej, ale zazwyczaj ktoś mi przerywa kiedy zaczynam pisać...
Czekam na ciąg dalszy
To jest świetne.Takie ... inne. Podoba mi się. Mam nadzieję, że jak najszybciej dodasz drugą część;D I wiesz cudownie to opisałaś. Po prostu brakuje słów.....
OdpowiedzUsuń