ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
PIERWSZY
Naty
- Ludmiła?! – wrzasnęłam tak głośno, że Maxi aż podskoczył w
miejscu.
Nie pamiętałam żebym kiedykolwiek wcześniej zrobiła coś
takiego, a zwłaszcza w stosunku do Ludmi, która mimo tego, że była moją
„najlepszą przyjaciółką”, traktowała mnie jak służącą. A ja nigdy nie
potrafiłam się przeciwstawić. Ona związała się z Tomasem i wyjechała. Ja
rozpoczęłam nowe, zupełnie inne życie. Na początku trudno było mi się
przyzwyczaić. Miałam wrażenie, że cokolwiek powiem – zostanę skrytykowana. Ale
jej już nie było… Wreszcie czułam się normalnie i zaskakująco dobrze. I
pomyśleć, że kiedyś wydawało mi się, iż moje życie jest uzależnione od humorów
panienki Ferro… To przecież niedorzeczne. Teraz, gdy się nad tym zastanawiam,
trudno mi wyobrazić sobie, że znów miałoby być jak wcześniej. Znów być dla
kogoś nikim…
- Naty… - szepnęła blondynka. Spojrzałam jej w oczy i to co
w nich zobaczyłam… To nie była ta Ludmiła, którą znałam. Ona nie miała wyrzutów
sumienia i nigdy nie przejmowała się innymi. Jej głos nigdy, nawet na sekundę,
nie zadrżał, co byłoby oznaką refleksji nad tym, co zamierza powiedzieć. Mówiła
co myślała. Czyżby coś się zmieniło? „Może coś zrozumiała…” – to zdanie z
prędkością światła przemknęło przez moją głowę. Jednak zniknęło tak szybko, jak
się pojawiło. – Tak witasz się z przyjaciółką, nieładnie Natalia… - popatrzyła
na mnie niemalże szyderczo i zachichotała. A jednak… Ona nigdy się nie zmieni.
Nieważne, co próbowała mi wmówić… To jest Ludmiła Ferro. I tyle.
- Ludmiła… - szepnęłam i zapadła głucha cisza. Nie
przerywałam jej, bo zastanawiałam się, co mam powiedzieć. Miałam ochotę
wybuchnąć. Wykrzyczeć jej w twarz wszystko co mi zrobiła, wszystko, przez co miałam
ochotę zapaść się pod ziemię i wszystko, przez co spędziłam tyle nieprzespanych
nocy zalana łzami i bezradna. A jednocześnie czułam, że to nie jest czas na
takie wyznania. Wzięłam kilka głębokich wdechów. – Witaj. – mruknęłam.
I znów zapadła cisza. Blondynka nie odzywała się do mnie.
Patrzyła mi w oczy, rozglądała się po pomieszczeniu, co chwilę zerkała również
na Maxiego.
- Dlaczego wróciłaś? – wiedziałam, że któreś z nas w końcu
zada to pytanie. Tą osobą okazał się mój chłopak, który wyprzedził moje myśli.
- Długa historia. Za długa… - mruknęła, a Maxi spojrzał na
nią pytająco. Blondynka nie odpowiedziała od razu. Układała sobie w głowie
właściwą odpowiedź. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Westchnęła i przewróciła
oczami. – To zupełnie nie twoja sprawa. – odrzekła poważnie po czym wyjęła z
torebki czerwoną szminkę. Zorientowałam się, że jest zdenerwowana. Zawsze, gdy
tak było wyjmowała szminkę i poprawiała makijaż. To ją uspokajało. Prócz niej,
byłam chyba jedyną osobą, która spędzała z nią tyle czasu, by to wiedzieć.
- Eh… W jakim celu tu przyszłaś? – chrząknęłam
zniecierpliwiona.
- Chciałam się tylko przywitać. W końcu jesteśmy... to
znaczy, z tego co słyszę, byłyśmy przyjaciółkami, Natalia.
- Z tego co słyszysz?! Uważasz, że to moja wina?
- Naty, spokojnie… - szepnął Maxi i lekko objął mnie w pasie.
- Przepraszam, ale… Ludmiła jesteś po prostu… podła.
Przedstawiasz sprawę tak, jakbym to ja była ta zła. Dopiero wróciłaś, a ja
zachowuję się w stosunku do ciebie w chłodny sposób.
- No właśnie… - wtrąciła blondynka piskliwym głosem.
- Oczywiście… To zawsze była wina Natalii… Ale mam już tego
dosyć. Nie zamierzam się teraz na tobie wyżywać, chociaż mogłabym to zrobić.
Tylko proszę cię, nie zachowuj się jakbyś nie była niczemu winna. Myślę, że to
oczywiste, dlaczego nie chcę się z tobą przyjaźnić. – Ludmiła chciała mi
przerwać, ale nie pozwoliłam jej na to. – I jestem pewna, że ty również
doskonale to wiesz.
- Nata, zastanów się nad tym co mówisz, bo jeszcze będziesz
tego żałować. – powiedziała poważnym głosem, a jej mrożące krew w żyłach
spojrzenie przeszyło mnie na wskroś. To była właśnie taka Ludmiła, jaką
zapamiętałam. Ta, z której ust każdego dnia słyszałam „Naty zrób to!, Naty
przynieś tamto!, Natalia, to jak zwykle twoja wina!”. Dokładnie taka sama…
Jedyno, co się zmieniło, to ja.
- Jedynym czego żałuję i będę żałować do końca życia… -
spojrzałam jej głęboko w oczy, a ona westchnęła jakby przerażona tym, co za
chwilę usłyszy z moich ust. – Jest fakt, że cię poznałam, że pozwalałam ci na
wszystko to, przez co płakałam, że uważałam cię za przyjaciółkę. Takiego. Błędu.
Nie. Chcę. Popełnić. Już. Nigdy. – wycedziłam przez zęby.
Nie usłyszałam odpowiedzi z jej ust. Spojrzała na mnie
najpierw ze strachem, a następnie w jej oczach pojawił się smutek jednak nie
trwał zbyt długo. Broniła się przed nim. Wreszcie oburzona opuściła
pomieszczenie i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. „Ludmiła odeszła…” –
pomyślałam. Zwróciłam wzrok w stronę Maxiego, który jak gdyby nigdy nic stał
pod ścianą wpatrzony w sufit. Uśmiechnął się do mnie, a ja wybuchłam płaczem.
„…A ja znów przez nią płaczę”.
Violetta
Dotarłam do Studia Torres. Budynek wyglądał teraz zupełnie
inaczej. Wydawało mi się, że dosłownie wszystko się zmieniło. Zupełnie inny
transparent z zupełnie inną nazwą. Zupełnie inny dziedziniec. Zupełnie inni
uczniowie. Zupełnie inna atmosfera. A może zmieniły się tylko moje uczucia i
emocje związane z tym miejscem? Uniosłam wzrok i spojrzałam w niebo.
Uśmiechnęłam się. Zapowiadał się piękny dzień. Ach… wspomnienia… Stanęłam przed
drzwiami, pokonując stopnie marmurowych schodów. Otworzyłam je i wzięłam
głęboki wdech. Powoli sunęłam korytarzem mijając nowych uczniów i uczennice,
ciekawskie spojrzenia i pełne niepewności, lecz wielu pięknych marzeń i
talentów serca. Wreszcie dotarłam do Sali głównej. Byłam pewna, że znajdę tam
Fran i nie pomyliłam się. Weszłam do środka. Przyjaciółka siedziała przy biurku
i przeglądała notatki.
- Francesca, nie poznaję cię, ty i „robota papierkowa”? A
gdzie zabawa? A gdzie taniec, śpiew, muzyka? Pasja? – zachichotałam.
- Śmiej się ze mnie, proszę bardzo. Teraz jestem tu prawie
dyrektorem. I wolę sama się tym zająć niż zostawić tego typu obowiązki Cami,
Maxiemu, albo na przykład Andreasowi. Nie uważasz, że to dobra decyzja? –
mruknęła.
- Może i masz rację… - zaśmiałam się. – Ale przyda ci się
odrobina szaleństwa. Przyjaciółka spojrzała na mnie zaskoczona. Wyciągnęłam
dłoń w jej stronę. Chwyciła ją niepewnie, a ja pociągnęłam dziewczynę w stronę
instrumentów. Zajęłam miejsce przy keyboardzie i zaczęłam grać.
Hoy contigo estoy mejor, si todo sale
mal
Lo puedo encaminar y estar mejor
Me puedes escuchar y decir no, no, no
Hoy se lo que debo hacer y nunca más
Regresara el dolor, oh oh oh oh
Si no lo puedo ver, enséñame
Pienso que las cosas suceden
Y el porqué solo está en mi mente
Siento que sola no lo puedo ver hoy, hoy, hoy…
Ahora se, todo es diferente,
Veo que nada nos detiene
Yo lo sé, mi mejor amiga eres tú
Se que te puedo llamar, para estar
junto a mi
Yo se que tu vendrás, y lo mejor...
Me sabes escuchar, para darme valor...
Tu me das la libertad de ser quien soy
Y lo que quiero ser, oh oh oh oh
Si no lo puedo ver, enséñame
Pienso que las cosas suceden
Y el porqué solo está en mi mente
Siento que sola no lo puedo ver hoy, hoy, hoy…
Ahora se, todo es diferente,
Veo que nada nos detiene
Yo lo sé, mi mejor amiga eres tú
Que más da, friend, amiche, amiga
Me da igual, digan lo que digan
Only you, mi mejor amiga eres tu
Pienso que las cosas suceden
Y el porqué solo está en mi mente
Siento que sola no lo puedo ver hoy, hoy, hoy…
Ahora se, todo es diferente,
Veo que nada nos detiene
Yo lo sé, mi mejor amiga eres tú
Śpiewałyśmy, tańczyłyśmy, wirowałyśmy po całej Sali. Było
tak, jak dawniej. Czułam się świetnie. Spojrzałam na Francescę. Na jej twarzy widniał
szeroki, szczery uśmiech. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, wiesz? – szepnęła.
- Ty moją też. – odpowiedziałam.
Wokół nas rozległy się gromkie brawa. Odsunęłyśmy się od
siebie. Dopiero wtedy zauważyłam, że do Sali weszła jedna z klas, która za
chwilę miała mieć lekcję, a także wielu innych uczniów, którzy musieli przechodzić
korytarzem i nas usłyszeć. Po chwili otoczył mnie tłum osób, które widziałam
pierwszy raz w życiu. Przekrzykiwali się i prosili o autograf. A ja stałam
zdziwiona nie wiedząc co powiedzieć.
- Jesteś legendą tego studia. – włoszka zachichotała.
Spędziłam ponad pół godziny na podpisywaniu się. To było
wspaniałe doświadczenie, nie miałam pojęcia, że spotka mnie dziś coś tak
miłego. Niestety, to co dobre szybko się kończy. W pewnym momencie usłyszałam
dźwięk telefonu. Skinęłam głowę w stronę przyjaciółki, a ona mrugnęła
porozumiewawczo i wróciła do prowadzonej lekcji. Wybiegłam z Sali i spojrzałam
na ekran. Nie wyświetliło się nazwisko adresata wiadomości. Postanowiłam ją
przeczytać.
„Chcę tylko
powiedzieć, że Cię kocham…”
Nie podpisane nawet inicjałem. Przez moment byłam
przekonana, że to Tomas. Chwilę później uważałam, że ktoś sobie ze mnie
żartuję. Aż w końcu przez moją głowę przemknęło imię… Nie, to niemożliwe.
Skupiłam się na myśli o Tomasie. To z pewnością on. Utwierdzona w tym
przekonaniu wybrałam numer chłopaka. Tylko co mu powiem? Że też go kocham?
Schowałam telefon z powrotem do torebki i wyszłam ze Studia. Spojrzałam na zegarek.
Miałam jeszcze pół dnia przed sobą i żadnych planów.
Ludmiła
Biedna Natalia… Zmarnuje sobie życie z tym Ponte. W gruncie
rzeczy brunetka była moją najlepszą przyjaciółką i jedyną osobą, która znosiła
wszystkie moje humory. A zresztą, co mnie obchodzi jej życie? Jestem Ludmiła
Ferro, to ja jestem gwiazdą. Natalia? Niech robi co chce. A ja? Co mam robić,
gdy rozum i przyzwyczajenia mówią jedno, a serce każe zupełnie coś innego?
Poczułam się dziwnie, a moje oczy zaszkliły się łzami. Przełknęłam ślinę, wzięłam
głęboki oddech i wróciłam do picia mojej ulubionej latte macchiato. Nerwowo
spojrzałam na wyświetlacz telefonu, następnie na zegar wiszący na ścianie, tuż
obok plakatu reklamującego kawiarnię. Musiałam się pospieszyć, by zdążyć
załatwić wszystkie sprawy i odebrać siostrę ze szkoły. Dzień pełen wrażeń, a to
dopiero początek…
I gotowy :)
40 obserwatorów, dzięki kocham was <3
I minęłam 20 :D
Do zobaczenia w kolejnym!
;*