wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział Dwudziesty Czwarty Część Druga

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY Część 2

Violetta

Patrzyliśmy na siebie nie odzywając się ani słowem. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Chciałam zapisać sobie w sercu rysy jego twarzy. Uśmiech, którym mnie obdarzał zawsze, gdy mnie widział. Chciałam móc patrzeć na niego codziennie. W każdej chwili mojego życia. Budzić się i widzieć zieleń jego oczu, pomieszaną z odcieniami brązu. Zachwycać się dołeczkami w jego policzkach. Całować jego usta. Zachłysnąć się aromatem ulubionych perfum. Stał przede mną. Koszula w kratę, grzywka zaczesana na prawo, zapach szałwii z nutką imbiru, świeży, ulubiony, jak woń najpiękniejszego kwiatu. Miałam miłość mojego życia na wyciągnięcie ręki, a jednak za daleko.

- Co sobie wyobrażałeś? – zapytałam spokojnie, zdziwiona, że udało mi się wykrztusić te proste słowa. Spojrzenie chłopaka okazało się obojętne, nie spuszczał z niej wzroku, ale wydawał się nieobecny. – Co myślałeś?! – nie wytrzymałem. Łzy spływały po moich policzkach, a ciało przeszył ból. Cierpiałam. Znowu cierpiałam przez niego. Tyle razy chowałam głowę w poduszkę, choć chciałam wyć. Miałam ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz jakim jest idiotą. Cholernym zdrajcą. Kartki mojego pamiętnika były przepełnione myślami związanymi z nim. Tymi, których nie mogłam zdradzić nikomu innemu.

- Tęskniłem. – zbliżył się i położył ręce na moich ramionach. Chciałam wtulić się w jego tors i spędzić w nim resztę życia. Czuć się bezpieczna. Nie mogłam. Odsunęłam się gwałtownie, tak szybko, jak on podszedł. Chciałam uciec, zamknąć się gdzieś i do końca życia nie wychodzić z kryjówki. – Tęsknię, rozumiesz?! – ton naszej rozmowy zmienił się diametralnie. – Mijamy się kilka razy dziennie, a ty nawet mnie nie widzisz. Planujesz sobie przyszłość z Tomasem. To boli!

- A mnie nie bolało?! Kiedy wróciłam, a ty prosto w oczy powiedziałeś, że mnie nie pamiętasz?! Kiedy dowiedziałam się, że znalazłeś pocieszenie u innej?! – westchnęłam głęboko i odwróciłam się, by nie patrzeć w jego oczy. – Tomas mnie kocha.

- A ja nie?! – zanim zdążyłam odpowiedzieć znalazłam się w objęciach szatyna. Nie było ucieczki. Nie zamierzałam uciekać. Było mi tak dobrze, a on to wiedział. Wykorzystywał moją słabość, a ja tylko płakałam, plamiąc materiał jego koszuli. Już nie próbowałam się wyrywać. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Oboje widzieliśmy w nich ból i cierpienie. Takie, którego nie da się opisać słowami. Chłopak ujął mój podbródek, a ja zaszlochałam. Łzy zmieszane z czarnym tuszem plamiły moje policzki. Każda z nich zostawiała za sobą ślad. Szatyn zbliżył się jeszcze bardziej, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Poczułam jego dotyk na skórze, stykaliśmy się oczami. Widziałam, że próbuje wyczytać cień niezgody czy buntu z mojej strony, ale nie znalazł go. Chciałam tego bardziej, niż czegokolwiek, bardziej, niż mogłam to sobie wyobrazić. Jego usta ostrożnie objęły moje wargi i poczułam ich słodki smak. I nagle znalazłam się w zupełnie innym świecie, jakby we śnie. Piękny, słoneczny dzień. W parku panowała spokojna, przyjazna atmosfera, uśmiechy nie schodziły z ludzkich twarzy, a my? Cierpieliśmy jak nigdy dotąd, stojąc za sceną i całując się, nie zwracając uwagi na nic. Tylko my wiedzieliśmy jak ważny był ten pocałunek. Niósł ze sobą wszystkie emocje, wszystkie rany, których doznały nasze serca. Oderwaliśmy się od siebie i wszystko wróciło do normy. Życie przestało być bajką. Rzeczywistość okazała się brutalna. – Kocham cię. Myślę o tobie. Wariuję. Nie mogę żyć bez ciebie. Bez ciebie umieram.

Zastanawiałam się nad odpowiedzią, która powinna być oczywista. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Nie mogłam kłamać. Żałowałam wszystkiego, co zrobiłam w swoim życiu. Wiedziałam, że cierpię przez własną głupotę. Chciałam uszczęśliwić wszystkich, a wyszło zupełnie odwrotnie. Nie miałam pojęcia, jak mam się zachować. Przypomniały mi się słowa matki Leona. „Nie musisz tłumaczyć się z uczuć…” Czy to mógł być znak? Jakakolwiek rada, która miała pomóc?

- Ja czuję to samo… Ale wolę cierpieć sama niż z tobą… - nie wierzyłam, że kiedykolwiek powiem mu coś takiego. Nie sądziłam, że będzie mnie stać na takie zdania. Ale w tamtej chwili wydawało mi się to najodpowiedniejsze. Podeszłam do chłopaka, by jeszcze raz go pocałować. Tym razem to miał być nasz ostatni pocałunek. – Właśnie tak chcę cię zapamiętać. – szepnęłam i odeszłam, nie odwracając się. „Tak. Ja też cię kocham…” Mam nadzieję, że to wiesz…

Francesca

Przesłuchanie do przedstawienia, tak jak zakładałam, było zwykłą formalnością. Nie tylko nauczyciele mieli przeczucie, co do obsadzenia ról, uczniowie również dobrze wiedzieli, kto ma największą szansę na występ. Cieszyłam się, że obyło się bez większych awantur. Od tego spektaklu zależało „być” albo „nie być” Studia. Widziałam, ze po wybraniu odtwórców głównych ról, humor Camili znacznie się poprawił. Poinformowała ojca o postępach uczniów. Mężczyzna wracał do zdrowia, a ten fakt na pewno bardzo mu pomógł. Studio było całym jego życiem. Problemy moich przyjaciół powoli się rozwiązywały, a moich przybywało. Czasami żałuję, że nie potrafię tak po prostu dać sobie spokój z przejmowaniem się cudzymi sprawami. Byłabym wtedy o wiele szczęśliwsza. To znaczy, tak właśnie zakładałam. Nie wiem, czy mam rację. Może wtedy straciłabym swoją osobowość i wyjątkowość mojego charakteru? Tak, zdecydowanie nie ma drugiej takiej Francesci.
Mam wszystko. Świetną pracę, o której marzyłam i która, jako moja pasja, pochłania mnie bez reszty. Mam wspaniałego brata, który właśnie oświadczył się swojej dziewczynie i planuje ślub. Otacza mnie grono przyjaciół, w tym Camila i Violetta, najlepsze przyjaciółki na zawsze. Zachichotałam, przenosząc wzrok na zawieszkę przyczepioną do błękitnej bransoletki, na moim lewym nadgarstku. One też takie miały, ruda – zieloną, a Vilu – różową. Czego można chcieć więcej od życia? A tak. Miłość. Może przesadzam, może nie można mieć wszystkiego… Albo po prostu, ja nie mogę. Dlaczego tylko ja trafiam na takich chłopaków? Najpierw Tomas. To była największa pomyłka mojego życia, a teraz muszę patrzeć jak jest zakochany w Violetcie. A Braco? Dlaczego wciąż nie mogę zapomnieć o chłopaku, którego czasami nawet nie rozumiałam? Wyjechał do Włoch. Zapewne już nie wróci. Skończy szkołę, znajdzie sobie kogoś… Może postanowi odwiedzić rodzinę w swoim kraju i zabawi tam dłużej? Do czego mu potrzebna pamięć o kimś takim jak ja? O zwykłej Francesce, którą znał kiedyś tam i która zupełnie przypadkiem się w nim zakochała…
Siedziałam na łóżku przeglądając stare albumy. Byliśmy tacy szczęśliwi. Wszyscy. Miłość nie niszczyła relacji między nami, nie odbierała chęci życia. Nie wiem dlaczego, ale zdjęcia układały się w piękną historię. Przypomniałam sobie, jak to było, gdy poznałam blondyna. Mój pierwszy śmiech wywołany jego dziwnym akcentem i językiem, w którym się porozumiewał. Chłopak szybko został naszym najlepszym przyjacielem, a my zacieśnialiśmy więzy w naszym kręgu.

- Fran, napijesz się herbaty? – usłyszałam pytanie płynące z ust Camili. Dziewczyna spędzała ze mną wieczór, nie chcąc zostawiać mnie samej. Ruda podeszła do mnie i usiadła na łóżku, obok mnie. Wzięła ode mnie album, dokładnie w momencie, w którym trafiłam na zdjęcie z dnia, w którym się pożegnaliśmy. W moich oczach pojawił się błysk, a po policzku spłynęły pojedyncze łzy. Każda z nich była, jak piękne wspomnienie. – Oj, biedactwo moje… - dziewczyna wzruszyła ramionami i westchnęła głęboko. – Zapomnij o nim. – miała rację, ale co z tego? To wszystko nie jest takie proste.

Następnego dnia…

Camila

Z powodu soboty, wybierałam się na lekcje wcześniej, niż zwykle. Codziennie czekałam na ten moment, w którym wejdę do Sali, powtórzę ruchy nauczyciela, zatracę się w tym, co kocham. Wstałam cicho, nie budząc Francesci. Rozmawiałyśmy prawie całą noc. Szybko zjadłam śniadanie, założyłam strój i związałam włosy w bezładnego kucyka. Przyjaciółka zdążyła się obudzić. Wychodząc pomachałam jej na pożegnanie i zamknęłam drzwi. Zapomniałam o schodku i potknęłam się, lecąc do przodu. Nagle znalazłam się w czyichś ramionach. Otworzyłam oczy i dostrzegłam ciemne włosy i zielone oczy Diega. Jak on to robi, że jest zawsze tam i wtedy, kiedy go potrzebuję? Nachylił się, by złożyć delikatny pocałunek na moich ustach.

- Znowu idziesz do Andresa. – nikt tak jak on nie potrafi mnie uszczęśliwić i nikt tak jak on nie potrafi tak szybko zepsuć magicznej atmosfery głupim komentarzem.

- Nie do Andresa, tylko na lekcje tańca. – wtrąciłam nie zwracając uwagi na kąśliwość i nieprzyjemne słowa chłopaka.

- Nazywaj to sobie jak chcesz.

- Chcesz przyjść i sam zobaczyć? – mruknęłam zażenowana. Widząc zainteresowanie chłopaka, kontynuowałam. – Proszę bardzo. Odprowadź mnie. Zostań na lekcji. Zobacz, co robię. Nie ufaj mi dalej.

- Ufam ci.

- Właśnie widzę. – westchnęłam głęboko. Nie chciałam doprowadzić do kolejnej kłótni, ostatnio za dużo ich wydarzyło się w moim życiu. – Chodź.

Ludmiła

          Postanowiłam wybrać się na spacer. Ostatnio potrzebuję coraz więcej świeżego powietrza. Nie wiem, dlaczego tak jest. Może złość powoli ze mnie ulatuje i muszę wypełnić pustkę tlenem. Krok za krokiem, pokonywałam kolejny odcinek ścieżki w parku. Ptaki śpiewały wyjątkowo pięknie, zapowiadał się wspaniały dzień. Ostatnio coraz częściej zdarzają się takie. Gdyby wszystko w moim życiu było takie idealne, ułożone, na swoim miejscu… Pomarzyć zawsze można. To oczywiste, że tak nigdy nie będzie. Bo dlaczego miałoby być dobrze? Zatrzymałam się na chwilę, by wyjąć różowe słuchawki z torebki. Włożyłam je do uszu i zatraciłam się w płynącej z nich melodii. Mijałam mnóstwo świetnie bawiących się dzieci. Tak bardzo przypominały mi czasy, gdy miałam jedenaście lat i bawiłam się w „mamę”, opiekując się siostrami. Uwielbiałam patrzeć na ich zabawę. To wszystko było takie piękne. Właśnie w takich momentach myślałam, że zawsze będzie tak cudownie i kolorowo. Kiedy patrzyłam na te maluchy, przytulające się do swoich rodziców wszystko mi się przypomniało. Mijając kolejną ławkę zauważyłam parę idącą naprzeciwko mnie. Właścicielki tych rudych włosów nie dało się pomylić z nikim innym. Natomiast jej partner… Również wydawał się znajomy. Najpierw pomyślałam, że to jeden z chłopaków, których mijałam na korytarzu Studia, więc stąd go pamiętam. Jednak po chwili wszystko stało się jasne. Już wiedziałam, dlaczego go znam i chciałam zapaść się pod ziemię, by tylko mnie nie zobaczyli. Coś nie pozwoliło mi na ucieczkę. Przypomniałam sobie wszystko, co się stało. Przełknęłam ślinę na wspomnienie Tomasa. Kochałam go, a on to wszystko zepsuł. Pojawił się w moim życiu, niczym tornado. I zniknął tak szybko, jak zawrócił całym moim życiem. Podeszłam bliżej. Zauważyłam minę Cami, która zrzedła, gdy tylko zorientowała się, że to ja.

- Cami, jak miło cię widzieć. – mruknęłam lekceważąco. Spojrzałam na chłopaka, który zmroził mnie wzrokiem. Oczywiście, że mnie poznał. On zniszczył mój związek, ja nie pozostanę dłużna. – O, Dieguś, ty też tu jesteś. Kopę lat! Czyżbyś mnie śledził? – zachichotałam szyderczo. Ruda stanęła przed nami, próbując zgadnąć, co takiego nas łączy. – Nie bądź zdziwiona. Diego ci nie powiedział, że się znamy? – Cami kiwnęła głową przecząco.

- Ludmiła… - syknął brunet, ale ja nie zamierzałam zakończyć mojej scenki tak szybko.

- Niech. Mówi. – Camila wycedziła przez zęby.

- Dziękuję. – zaśmiałam się. – Otóż, kochanie moje, Diego i ja poznaliśmy się we Włoszech. Od razu coś między nami zaiskrzyło, to było oczywiste, że nie pozostanie obojętny na moje wdzięki. Nie sądziłam, że zajdzie to aż tak daleko… Najkrócej mówiąc, to przez niego rozpadł się mój związek. Dlatego właśnie Tomas wrócił tu, do Argentyny…Diego, nie opowiadałeś Camilce naszej historii? – mój ton był coraz bardziej zawistny. Nie obchodziło mnie, jak bardzo ich zranię, chodziło mi tylko i wyłącznie o zemstę.


- Powiedz, że to nieprawda. – Camila spojrzała na chłopaka błagalnym wzrokiem, lecz on tylko spuścił głowę. – Nie wierzę…





xx 

6 komentarzy:

  1. http://violetta-story-polska.blogspot.com - Zaczynam dopiero i przyda mi sie motywacja.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do nas na : http://opowiadania-violetta2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ♥ Chciałam ci powiedzieć, że bardzo zainteresowała mnie twoja historia. Przeczytałam wszystkie rozdziały i domagam się więcej ;) Sama jestem fanką Violetty, w sensie serialu, bo jej postać średnio lubię. Najbardziej w twoim opowiadniu zainteresował mnie wątek Diega i Camili. Nie, wcale nie dlatego, że są to moje ulubione postacie... No dobra dlatego. No więc kochana kiedy dodasz nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zabije cię! ( jeśli w końcu nie pogodzisz leonetty ) bardzo cię prosze, kocham to opowiadanie, ale naprawde pogódź leonette nawet na trochę, ale niech będą razem chociaż na krótki moment ( tylko nie sen ) ;) pozdrawiam.
    Moniaudia
    PS. czytam twojego bloga od bardzo niedawna mimo to bardzo go kocham ;) błagam pisz kolejny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń