poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział Piąty

ROZDZIAŁ PIĄTY

Park za Resto

Fran

Zaniepokoiłam się, gdy zobaczyłam, że Violetta gdzieś zniknęła. Pytałam każdego, kogo mijałam, czy nigdzie jej nie widział. Wyszłam z baru. W oddali zauważyłam postać wyglądającą jak Violetta. Podbiegłam do niej. Nie myliłam się. Moja przyjaciółka siedziała na ławce i płakała. Chciałam zapytać, co  się stało, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że to zły pomysł. Poczułaby się jeszcze gorzej, gdybym kazała jej odpowiadać na te wszystkie pytania. Kucnęłam naprzeciwko Violetty. Spojrzałam na nią ze współczuciem. Było mi jej tak bardzo żal… Kiedy ona tak cierpiała, ja też czułam się fatalnie.

- Violu, Violu popatrz na mnie. – poprosiłam przyjaciółkę.

- Fran… ja nie chce… nie dam rady ci… bo on… - nie mogłam patrzeć bezczynnie na to, jak Violetta płacze.

- Wiem, kochana… Proszę, spójrz na mnie. – uśmiechnęłam się.

Viola podniosła głowę i dotknęła zaczerwienionych oczu. Otarła łzy i skierowała swoje spojrzenie na mnie.

- No już. Patrzę na ciebie, i co? – słyszałam w jej głosie nutkę goryczy.

Nic nie odpowiedziałam, tylko mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, że nic lepszego nie mogę zrobić. Wysłałam sms-a Camili. Dziewczyna pojawiła się kilka minut później.

Violetta

Cieszyłam się, że mam Fran. Myślałam, że zacznie mi zadawać mnóstwo pytań, a ona po prostu mnie przytuliła. Chwilę później to samo zrobiła Cami. Byłam pewna, że mogę liczyć na wsparcie z ich strony, ale w tamtym momencie nie mogły mi pomóc. Musiałam przejść przez to sama. Nie wiedziałam tylko jak… nie byłam w stanie normalnie myśleć, jakkolwiek funkcjonować. Ba. Nie mogłam samodzielnie wykonać kroku. Ledwo utrzymywałam się na nogach.

- Fran… Ja nie dam rady iść… - powiedziałam. Wyglądałam, jak wrak człowieka.

- Poczekaj chwilę. – usłyszałam.

Nie miałam pojęcia, co chce zrobić Franceska. Mrugnęła porozumiewawczo do Cami. Odsunęła się od ławki i przeszła kilka kroków. Widziałam, że gdzieś dzwoni. Pytałam, o co chodzi, ale nie chciały mi nic powiedzieć. Po kilku minutach odpowiedź na pytania sama się ujawniła. Dołączył do nas Tomas. On zawsze pojawiał się w odpowiednim miejscu i czasie, właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebowałam oparcia. Fran musiała dzwonić po niego… Ale właściwie po co?

- Tomas? Co ty tutaj robisz? Dziewczyny! – byłam zaskoczona i podenerwowana. Ale z drugiej strony wreszcie ktoś sprawił, że na chwilę zapomniałam o Leonie…

- No wiesz, Violu… Powiedziałaś, że nie pójdziesz o własnych siłach, więc nie będziesz się męczyć. – uśmiechnęła się i spojrzała na Tomasa.

Chłopak podszedł do mnie i nie zastanawiając się długo wziął mnie na ręce.

- Tomas zaniesie cię do domu! – wykrzyknęła Cami.

- Wszystko dla mojej księżniczki. – przyjaciel uśmiechnął się szeroko.

Zaczęłam się kłócić, że jestem za ciężka i ma mnie postawić. Wtedy coś mi się przypomniało… Coś podobnego przeżyłam kiedyś w towarzystwie Leona. Znów się rozpłakałam. Przytuliłam się do Tomasa i pozwoliłam się zanieść. W połowie drogi zasnęłam ze łzami w oczach.

Dom Violetty

Obudziłam się w swoim pokoju. Nad moim łóżkiem stali Fran, Cami i Tomas. Czyli jednak dotarłam do domu w ramionach Tomasa… Ten fakt bardzo mnie ucieszył, chciałam się uśmiechnąć, ale od razu przypomniałam sobie, co się działo godzinę wcześniej i z uśmiechu wyszedł grymas. Podziękowałam przyjaciołom za to, że się tak o mnie martwią, ale poprosiłam, by tym razem zostawili mnie samą.

- Violu, jesteś pewna? – upewniła się Fran.

- Tak. Nie martw się, jeszcze zrobimy sobie „babski wieczór”. – nawet nie miałam siły zachichotać. – Ale teraz potrzebuję trochę czasu w samotności.

- Zadzwoń, jakbyś czegoś potrzebowała. Jesteśmy na każde twoje zawołanie. – dodał Tomas, a Cami i Fran się z nim zgodziły.

- Wiem. – przytuliłam ich wszystkich.

Wyszli z pokoju i zostałam sama. Położyłam się na łóżku. Nie chciałam płakać, nie chciałam  myśleć. Zasnęłam.

Kilkanaście minut później – Studio Torres

Natalia

Wyszłam z Resto i poszłam do Studia, żeby poprowadzić ostatnią lekcję. Praca tam, to najlepsze, co mnie spotkało od bardzo dawna. Robię to, co kocham i robię to wśród przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół, nie takich jak Ludmiła. Pogodziłyśmy się, to fakt, ale to nic nie zmienia. Teraz najwięcej czasu spędzam z Fran, Cami, no i Maxim…

- To tyle na dziś. Dobierzcie się w pary i przygotujcie piosenkę, to ma być całkowicie wasz utwór, wyraźcie w nim wszystkie swoje uczucia. Chcę usłyszeć pasję zarówno w tekście, jak i melodii. Pamiętajcie, że macie na to tydzień. – nie wyobrażałam sobie, że kiedyś coś takiego powiem. W momencie, w którym wypowiedziałam ostatnie zdanie do sali wszedł Maxi.

- Witam moją ulubioną panią profesor! – uśmiechnął się.

Cała klasa dziwnie na nas spojrzała. Zarumieniłam się.

- Koniec lekcji… - powiedziałam przeciągając ostatnie słowo.

- Nie słyszeliście? Szkoła zamknięta! – dodał Maxi. Wszyscy popatrzyli na niego z zakłopotaniem w oczach.

- Żartowałem. Miłego weekendu życzę. – uspokoił uczniów i z każdym po kolei się pożegnał.

Gdy skończył popatrzył na mnie triumfalnie.

- Nareszcie sami… - powiedział cicho. Skąd wiedział, że o tym samym przed chwilą pomyślałam? – Wreszcie możemy dokończyć naszą piosenkę. – uśmiechnął się.

Zupełnie o tym zapomniałam. Obiecaliśmy, że popracujemy nad hymnem dla Studia. Ale ten tydzień był tak zabiegany…

- No tak, hymn… - zaczęłam.

- Nie do końca o to mi chodziło. – mrugnął.

- To o co? – zapytałam niepewnie.

- Chodź. – uśmiechnął się zachęcająco.

Usiadł przy pianinie, a ja tuż obok niego. Położył palce na klawiszach i naciskał je po kolei. Tak pięknie grał. Mogłabym tego słuchać wiecznie i nie znudziłoby mi się.

- Zagraj ze mną. – poprosił cicho.

Niepewnie przysunęłam ręce i leciutko położyłam je na klawiszach.

- Nie bój się. – powiedział Maxi i uśmiechnął się.

Ten uśmiech dodał mi pewności. Grałam, nie patrząc na nuty, znałam ten utwór na pamięć. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie romantyczną scenkę. Ja i Maxi, tylko we dwoje, idealny wieczór...

- Mi corazón busca sin parar, una estrella en lo alto de este mar…[1]- usłyszałam jego głos. „A moje już znalazło” – pomyślałam.

Zaśpiewaliśmy do połowy refrenu.

- Y soñar un beso sin final…[2] - w tym momencie nasze dłonie się spotkały. Poczułam jego dotyk na skórze.

- Słuchajcie, mamy problem! – Fran musiała wbiec akurat w takim momencie. – Ups! Nie chciałam wam przeszkodzić.

- Ja przepraszam, za… - powiedziałam do Maxiego.
- Je też przepraszam, bo… - odpowiedział mi. Wyszło to tak, jakbyśmy wypowiedzieli to w tym samym momencie.

- Nie masz za co. – odpowiedziałam pewnie. Nie podejrzewałabym siebie o taką odpowiedź, ale przy Maxim, zmieniałam się w zupełnie inną Naty.

- Ty też nie. – mruknął z uśmiechem.

Fran

Nie chciałam zostawiać Violi samej, w takiej chwili, ale poprosiła, więc musiałam uszanować jej decyzję. Chce przejść przez to sama… Wiem, że jest bardzo dzielna i że wiele razy cierpiała, ale wtedy najbardziej wspierał ją Leon. A teraz co? Zranił ją bardziej niż ktokolwiek inny… Mam nadzieję, że Violetta trafi na kogoś, przez kogo nigdy nie uroni ani jednej łzy. W pełni na to zasługuje. Postanowiłam dłużej jej nie męczyć. Razem z Cami wyszłyśmy z jej domu i pobiegłyśmy do Studia. Wpadłyśmy na Maxiego i Naty. Niechcący przerwałam im romantyczną chwilę. Wygląda na to, że nasz przyjaciel wreszcie zakochał się z wzajemnością. Zaczęłyśmy ich przepraszać, ale nawet nie zwrócili na nas uwagi. Byli wpatrzeni w siebie jak w obrazki. Normalnie wyszłabym z sali, ale w tym momencie miałyśmy im z Cami coś ważnego do powiedzenia. Chrząknęłam.

- Halo! Gołąbeczki! – popatrzyłam na nich z wyrzutem, momentalnie się od siebie oderwali. Uśmiechnęłam się.

- My nie… - zaczęła Naty.

- W porządku, w porządku. – zachichotała Cami. – Mamy do was tylko jedną sprawę i już uciekamy.

Opowiedziałyśmy im wszystko, co wiedziałyśmy na temat Violetty i Leona. W naszej opowieści pojawił się też wątek związany z Tomasem. Oczywiście, że cały czas był zakochany w Violi na zabój. Myśleliśmy, że kiedy wyjechał z Ludmiłą… Ale wrócił. Violetta również. A Leon, chłopak którego kochała, który był całym jej światem, zawiódł w najważniejszej chwili.

- Moim zdaniem powinniśmy coś zrobić, by Violetta znów była z Leonem. – powiedział Andres, który właśnie wszedł do sali.

- Ale przecież on jest z Brendą! – powiedziałam uświadamiając chłopaka.

- Ale jej nie kocha! Wiem to, w końcu jestem jego najlepszym przyjacielem, widzę to. Miłość jest jak ptak, który odlatuje na zimę. Mimo tego, że opuszcza swoją ojczyznę i na jakiś czas odlatuje, to nigdy o niej nie zapomina i zawsze wraca.

- Co ty gadasz? – Andres ostatnio coraz bardziej mnie zaskakuje.

- A co jeśli lepiej dla niej gdyby była z Tomasem? – wtrąciła się Cami. – W końcu on ją kocha i widać, że nie jest jej obojętny. Bardzo się o nią troszczy i zawsze jest, kiedy go potrzebuje. To chyba najważniejsze.

- Słuchajcie. O czym my rozmawiamy? To jest życie Violetty. Nie my zdecydujemy o tym, z kim będzie tylko ona. Jej serce najlepiej wie, kogo kocha. – Natalia ostudziła nasz zapał. Ale miała rację. Wszyscy się z nią zgodziliśmy. Bardzo się zmieniła. Kiedyś nie odezwałaby się ani słowem, które miałoby wyrazić jej zdanie. A teraz… jest nie do poznania. 

- Masz rację, Naty. To jej wybór.

Do pomieszczenia wbiegł zdenerwowany Braco. Zaczął krzyczeć coś po swojemu, w niezrozumiałym dla nas języku.

- Ви не повірите, що трапилося [3]! Я йду![4]

- Braco! Uspokój się, stary. Nic rozumiemy. – wrzasnął Maxi.

- Przepraszam. Muszę wyjechać! Moi rodzice tak zadecydowali. Wyjeżdżam na „wymianę”. - nadal mówił z akcentem, ale normalnym językiem.

- Jak to? Kiedy? – zasmuciłam się. Lubiłam Braco.

- W przyszłym tygodniu, w środę. A w czwartek już będzie tu mój zastępca…

Nasz humor uległ znacznemu pogorszeniu. Siedzieliśmy kilka minut nic nie mówiąc, aż wreszcie wpadłam na pomysł.

W tym samym czasie – dom Violetty

Violetta

Znowu śnił mi się Leon. I jak ja mam o nim zapomnieć, kiedy dosłownie każda rzecz mi o nim przypomina? To jest jak ukłucie w sercu, po którym zostaje rana. A każda łza tę ranę drażni i pogłębia… Smutne. Wszyscy oczekują, że będę silna, że dam sobie radę. Tata, Angie, Fran… Więc będę. Ale zrobię to tylko i wyłącznie dla siebie. Zdecydowana wstałam z łóżka i sięgnęłam po telefon.

- Halo? Violetta? – usłyszałam w słuchawce.

- Tak. To ja. - przełknęłam ślinę.

- Co się stało?

- Potrzebuję cię…







[1]  Moje serce ciągle szuka gwiazdy na powierzchni morza
[2]  I marzę o nieskończonym pocałunku
[3]  Nie uwierzycie, co się stało
[4] Wyjeżdżam

Oto piąty rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam w domu remont, więc przez najbliższe 1,5-2 tygodnie rozdziały będą się ukazywać co 2-3 dni. Mam nadzieję, że rozumiecie:) Jak pewnie zauważyliście dodałam ankietę "Wasza opinia na temat bloga". Chcę się dowiedzieć jakie wywarłam na was wrażenie od samego początku i czy ma sens dalsze pisanie rozdziałów:)
Piszcie w komentarzach, czy podoba wam się ten rozdział.
Dedykuję go każdemu, kto zostawi komentarz:D
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!:*

31 komentarzy:

  1. Świetny ! Szkoda żę będziesz musiała tak rzadko dodawać rozdziały .

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo mi się podobało.
    Nie mam siły na dłuższy komentarz, przez ten upał, przepraszam. ;_;
    Wspaniały rozdział, na tyle mnie stać. :D
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. ZGADZAM SIĘ Z MADDY PARKS

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle wspaniały.
    Na gg mówiłaś mi, że wcześniejszy komentarz jest taki krejzi, więc ponownie się rozpisze. :)
    Ona siedzi i coraz więcej łez czuje na swych bladych policzkach. Czuje się coraz gorzej, lecz nie powinna siedzzieć, i nic z tym nie robić. On siedzi, i żałuje za swoje błędy. Nie umieją zrozumieć swoich mieszanych uczuć. Ona myśli, że płacząc zdziała więcej, lecz tylko niszczy czas, który powinna wykorzystać. On tylko użala się nad sobą, zapamiętuje swoje błędy, nie wybacza sobie. Nie powinienem robić w tę sposób. Robi ŹLE. Obydwojga tracą czas, który mogą spędzić we dwójkę.
    Ona jest zakochana z wzajemnością, lecz nie zdaje sobie z tego sprawy. On codziennie ją widzi, i są coraz bliżej swojego dotyku. Czy w końcu poczują swój dotyk? Niebawem. Potrzebują tego jak narkotyk.
    To koniec, alę zrobię drugą część.
    Tiny Cande Castillo

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :D
    uwielbiam twojego bloga, kilka razy to pisałam, ale za każdym razem co czytam bloga coraz bardziej się zakochuje w tej historii..
    Jest taka inna, fajniejsza od pozostałych :D
    KOcham *.*
    Talaa ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja coraz bardziej zakochuję się w waszych komentarzach:D
      Choć nie twierdzę, by była fajniejsza od pozostałych, jest tylko trochę inna:)

      Usuń
    2. A ja mogę ci przysiądź że twoja historia jest 100 razy lepsza :D nie obrażam innych oczywiście, ale każde opowiadanie rozpoczyna sie od urodzin Violetty jak spotyka Leona lub w Studio, a tutaj ?
      Jestem zachwycona bardzo :D
      Kocham
      Talaa ;*

      Usuń
  6. Boski! Ach zresztą jak zwykle...
    ,,Ale jej nie kocha! Wiem to, w końcu jestem jego najlepszym przyjacielem, widzę to. Miłość jest jak ptak, który odlatuje na zimę. Mimo tego, że opuszcza swoją ojczyznę i na jakiś czas odlatuje, to nigdy o niej nie zapomina i zawsze wraca.'' - Za ten monolog kocham Andresa.
    Mam nadzieje, że szybko ustawsz Leonettę <3
    I rozumiem, że masz remont :) Ale pamiętaj o nas, jak będziesz mogła napisz :)
    PS Masz gg. Jeśli tak to mogłabyś podać?

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział
    Chcę Leonettę
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twojego bloga!
    Nie dość, że historia jest na prawdę ciekawa i poruszająca to jeszcze piszesz bardzo dobrym stylem, że aż się miło czyta :)
    Świetny rozdział i oczywiście czekamy na nastęony!
    Nie wiem po co ci zakładka o naszym zdaniu (zaraz dam znać o swoim) uwierz w siebie - piszesz genialnie!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Carmen E.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ok, to tera czas na część drugą (Wyczekiwana przez ciebie ;*)
    Oni są zapatrzeni w siebie - nie widzą świata poza sobą. Wyobrażają sobie, że są obrazkami, które nigdy nie znikną. Wyobrażają sobie, że są ptakami, a reszta świata to pingwiny. Ich miłość jest jak zakazany owoc, lecz pozytywnie zakazany. Są swoim tlenem, powietrzem, napojem, ... Wzystkim. Są słońcem, które promienieje tylko dzięki swojej osoby. Widzą się codziennie, a uważają siebie jedynie za przyjaciół. Ona jest w nim zakochana, i nie wyobraża sobie dnia bez Niego. Myśli, że on nie odwzajemnia jej uczuć, więc boi się je wyrazić. Boi się, że straci przyjaciela. On myśli, że ona nie odwzajemnia uczucia, więc ucieka przed jej dotykiem, alę wie, że potrzebuje tego jak tlen, uzależnia się od tego jak narkotyk widząc ją na codzień. Ona widząc jego Uśmiechniętą twarz promienieje od zewnątrz. Lecz są zalety i minusy. Na jednej części Buenos Aires panuje szczęście, miłość, pragnienie, lecz a drugiej części panuje osoba, która cierpi przez drugą osobę. Ona płacze, ale głęboko podnieca się, gdy widzi jego twarz. Mimo tego, że jej rozum mówi, że go już nie kocha, serce mówi na odwrót. On widząc jej brunetne włosy czuje euforię w środku, która jest.. Jest podniecająca. Ile 2 osoby mogą uzyskać zalet i minusów? Jest to nie do obliczenia. Oni widząc siebie uciekają, lecz uciekają przez wyrządzone sobie krzywdy.
    Jest to część 2, więc krótka xD Rozdział wspaniały, o pani moja ;*
    To chyba tyle :)
    Tiny Cande Castillo

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdziałek boski :P
    Szkoda, że tak późno będzie kolejny ale myślę, że wytrzymam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Alee do kogo ona zadzwoniła?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny genialny rozdział w Twoim wykonaniu! Zakochałam się w tej historii. Jest prawdziwa i przez to jest piękna. Viola tak łatwo nie zapomni i Leonie, za bardzo go kocha. Nawet jakby się bardzo starała to nie zapomni..
    Stawiam, że zadzwoniła albo do Tomasa, albo do Leona..
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      Cóż... Viola na pewno nie zapomni o Leonie.
      Fajnie, że podoba wam się ta historia. Myślałam, że taka "inność" nie spotka się z aprobatą, ale okazuje się inaczej.
      :*

      Usuń
    2. Ja uwielbiam oryginalność i odbieganie od schematu ! :)
      Jakbyś miała ochotę to zapraszam na drugą część moje one partówki. Byłoby mi miło gdybyś oceniła:)
      [friendsofvioletta.blogspot.com/
      Pozdrawiam:*

      Usuń
    3. Czytałam obie części i bardzo się wzruszyłam. Po prostu płakałam. Natchnęłaś mnie, dzięki:)

      Usuń
  13. Ciekawe do kogo dzwoniła...coś czuje, że do Tomasa...albo przez myśl mi przechodzi, że do Leona więc sama nie wiem :P ale fajne opowiadania, zupełnie inne niż pozostałe, dlatego tak fajnie się czyta, z niecierpliwością czekam na kolejny :))
    ~ Zuzik

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział. <3 ! Pogodzisz Leonetta ale tak, że by było przy tym ciekawie. Tw blog jest inny ciekawy i orginalny i wgl i to mnie bardzo cieszy bo LEPSZY od pozostałych. Kocham Tw bloga. Tylko mam pytanko kiedy kolejny.
    PS. Więcej Leonetty <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Pogodzę Leonettę, obiecuję, ale chcę to zrobić tak, jakbyście się nie spodziewali:) Ale musicie cierpliwie czekać:-)
      Bardzo dziękuję za opinię.
      Kolejny postaram się dodać dziś wieczorem, ale nie obiecuję, bo tak jak pisałam mam remont.
      :*

      Usuń
  15. Pytanie: czy jest szansa ze w twoim opowiadaniu bedzie Leonetta ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Super czekam na następny rozdzaiał ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cześć . oto mój blog http://historia-violettycastilio.blogspot.com/ . Mogła bys rzucić okiem ? :) A co do twoich opowiadań to O.M.G są super .♥3

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak wiem, że masz remont ale błagam dodaj kolejny bo zwariuję!! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział będzie dzisiaj. Właśnie go kończę:) Pojawi się przed 18.00 :D

      Usuń