czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział Szósty

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Dom Violetty

Violetta

Dopiero po sekundzie zorientowałam się, co zrobiłam. Nerwowo spojrzałam na telefon, by potwierdzić swoje przeczucia. Miałam rację. Ostatnią osobą, do której dzwoniłam był… Leon. Dlaczego nie poznałam jego głosu? Jak mogłam się tak pomylić? Chciałam przecież zobaczyć się z Tomasem. Myślałam tylko o tym, co chcę powiedzieć…
Moje serce zdecydowało za mnie. Potrzebowałam opieki, bezpieczeństwa i życzliwego uśmiechu. Pragnęłam miłości, jak narkotyku. A może wcale się nie pomyliłam…

Tomas

Byłem w drodze do domu Violetty. Miałem przeczucie, że nie da sobie rady sama. Czułem, że powinienem być blisko niej. Uśmiechnąć się, tak by nie zauważyła, jak bardzo mi przykro… Objąć ją najmocniej jak umiałem. Przekazać jej wszystkie uczucia w jednym spojrzeniu. Postanowiłem właśnie tak zrobić. Niestety, gdy byłem prawie przed domem dziewczyny, zadzwonił do mnie tata. Jego głos był poważny, ale zarazem smutny. Pobiegłem do budynku firmy, w której pracuje. Chciałem jak najszybciej załatwić sprawę i spotkać się z Violettą.

Violetta

Odliczałam sekundy do pojawienia się Leona. Bałam się tego spotkania. Jednocześnie nie mogłam się doczekać chwili, gdy znów spojrzę w jego oczy. Poczuję jego dotyk… Nie! Chciałam uniknąć myślenia właśnie w ten sposób. Chciałam, ale to nie znaczy, potrafiłam. Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Zastanawiałam się, o czym i czy wogóle będę z nim rozmawiać. Nie minęły dwie minuty, gdy usłyszałam pukanie. Pomyślałam, że to tata. No bo kto? Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Stał za nimi Leon.

- Leon, ja nie… - zaczęłam, ale przerwał mi pocałunkiem. Nie miałam siły się sprzeciwić. Poddałam mu się. Kierował moimi wargami jak tylko chciał. Byłam bezbronna jak małe dziecko. Jak zawsze przy nim.

- Violetta! – usłyszałam swoje imię. „O nie, tylko nie Tomas!” – przemknęło mi przez myśl. W mgnieniu oka oderwałam się od Leona.

- Tomas, poczekaj. – poprosiłam.

- Ale… - odpowiedział mi przyjaciel.

- Proszę, poczekaj. – Tomas zgodził się chwilę zostać. – Leon, to wszystko nie tak wyszło. – zwróciłam się do chłopaka, którego oczywiście nadal kochałam. – Niechcący do ciebie zadzwoniłam i… - zaczęłam.

- Chciałaś zadzwonić do niego, prawda? – wskazał na Tomasa. Kiwnęłam głową.


- Leon, nie zrozum mnie źle. Czuję, że potrzebuję cię jak tlenu, jak wody, jak chory lekarstwa i powiewu wiatru w gorący dzień.  Nigdy nie przestanę tego czuć. Kocham cię, niezależnie, czy jesteśmy razem, czy nie. Jednak nie mogę też zapomnieć, o tym, co się stało. – Leon znów się zbliżył. – Nie! Tym razem nie. Uwielbiam cię całować, ale to jest koniec. Proszę, wyjdź z mojego domu. – podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek. Odsunął się ode mnie. Popatrzył na mnie smutno i zniknął za drzwiami.

Podeszłam do Tomasa. Przeprosiłam go za zaistniałą sytuację. Na szczęście nie zdenerwował się, tylko mocno mnie przytulił.

- Wiesz, że skoczyłbym dla ciebie w ogień. – szepnął. „Oczywiście, że wiem.” – pomyślałam i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej.

Usiedliśmy na łóżku. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, ale przekazywaliśmy sobie uczucia bez słów. Nie chciałam przerywać tej chwili, ale musiałam z nim porozmawiać.

- Tomas… powiedz mi proszę, co się stało między tobą i Ludmiłą tam, we Włoszech. – wiedziałam, że poruszyłam trudny dla niego temat.

- No dobrze. Skoro chcesz słuchać…

Tomas

Miałem przeczucie, że Violetta w najbliższym czasie zapyta o Ludmiłę. Postanowiłem wszystko jej opowiedzieć, w końcu zawsze była dla mnie najważniejsza i nie miałem zamiaru jej okłamywać.

- Więc, widzisz. Gdy wyjechaliśmy z Ludmiłą do Włoch, cóż… przez kilka tygodni układało nam się świetnie. Wynajęliśmy mieszkanie, urządziliśmy je tak, jak chcieliśmy, planowaliśmy przyszłość.



Wierzyłem, że naprawdę się zmieniła, że kocha mnie tak, jak ja myślałem, że kocham ją. Ale minął miesiąc, dwa i było coraz gorzej. Przestała być „księżniczką tatusia”, nie mieliśmy pieniędzy. Znalazłem pracę, coraz rzadziej bywałem w mieszkaniu no i… co tu dużo mówić. Pewnego dnia wracałem z pracy w dobrym nastroju, z kwiatami i rezerwacją w restauracji. Po drodze zauważyłem na rogu ulicy Ludmiłę, całowała się z jakimś chłopakiem, którego nie znam. Wyrzuciłem bukiet i poszedłem na spacer do parku. Wtedy nie chciałem w to wierzyć, ale teraz… myślę, że mogłem się tego po niej spodziewać. Wróciłem do mieszkania. Mój klucz nie pasował do zamka, a pod wycieraczką znalazłem kartkę z napisem „Żegnaj, Tommy”. Wsiadłem w pierwszy samolot no i jestem. Ot i cała historia. – dziwne, gdy opowiadałem rodzicom, dlaczego wróciłem, nie uroniłem ani jednej łzy. Gdy mówiłem do Violetty, patrząc w jej błyszczące oczy, nie wytrzymałem i rozpłakałem się.

- Oj, Tomas… - zaczęła Viola, mimo że sama czuła się strasznie, za wszelką cenę próbowała mnie pocieszyć. – Jeśli rzeczywiście tak się stało, jak mówisz, to znaczy, że Ludmiła straciła ogromny skarb, jakim byłeś ty i twoja miłość. Nie zasługiwała na ciebie.

- Wiem, Violetto, ale nie chodzi tylko o to, że ona mnie zdradzała. Najgorsze jest to, że dopiero wtedy, gdy to się stało, zrozumiałem, jaki błąd popełniłem myśląc, że ją kocham.

Violetta spojrzała w moje oczy i mocno mnie przytuliła. Zrobiła to, co ja wcześniej planowałem. A może to ja potrzebowałem jej bliskości…

- Tomas, wiesz… nie warto się przejmować starymi problemami. Może nie jestem odpowiednią osobą, do udzielania takich rad, ale uwierz mi. Trzeba patrzeć w przyszłość. Rok temu, gdy się żegnaliśmy, marzyliśmy o takiej właśnie chwili. Obiecywaliśmy sobie, że nic się nie zmieni. Ale zmieniło się wszystko, miasto, przyjaciele i my sami. Ja i ty. Wróciliśmy, ale nic już nie będzie takie samo. Rozpoczynamy tworzyć nową historię. Każde z nas rozpoczyna kolejny rozdział w życiu. I to jest najważniejsze. – te słowa, które płynęły z jej ust brzmiały tak pięknie. Była przejęta, widziałem, jak bardzo zależy jej na przesłaniu, o którym mówi.


- Ja wiem, Violu. Tak pięknie to ujęłaś. Chcę zacząć mój rozdział od czegoś, co chciałem zrobić od dawna.

Studio Torres

Fran

Siedzieliśmy, przez kilka minut nie odzywając się do siebie. Nagle zadzwonił czyjś telefon, jak się okazało należał on do Braco. Jego mama prosiła, by szybko zjawił się w domu. Z jednej strony było mi bardzo przykro. Braco to świetny kumpel i na pewno będzie mi go brakowało. Z drugiej strony, gdy wyszedł mogłam wreszcie opowiedzieć, co wymyśliłam.

- Słuchajcie! – krzyknęłam entuzjastycznie, gdy Braco wyszedł.

- Fran, co ty taka wesoła? Nie będziesz tęsknić za Braco? – zapytała Cami.

- Oczywiście, że będę, dlatego… - już chciałam wytłumaczyć, o co chodzi, ale Maxi mi przerwał.

- Ja też będę za nim tęsknić. To wspaniały przyjaciel. Kto mi teraz będzie tłumaczyć zwyczaje niedźwiedzi i to po rosyjsku? – wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

- Tak, na pewno drugiego takiego nie znajdziemy. – na twarzy Naty pojawił się życzliwy uśmiech. – Ciekawe, kto go zastąpi…

- Może jakiś przystojniak. – zachichotała Cami.

- Słuchajcie, chcę wam wreszcie coś powiedzieć. Wpadłam na pomysł. Wiecie, Violetta wróciła do domu, a my nie przygotowaliśmy nic z tej okazji, teraz Braco mówi, że wyjeżdża na tą wymianę… Zorganizujmy przyjęcie lub dyskotekę na powitanie Violi i pożegnanie Braco.

- Fran! To genialny pomysł. Jestem pod wrażeniem. – pogratulował mi Maxi, ale słyszałam w tym nutkę ironii.

- Jak myślisz, twój brat pozwoli zorganizować to w Resto? – zapytała Camila.


- Na pewno się zgodzi, ale…

- Ale tylko wtedy, gdy będzie mógł wystąpić! – reszta dokończyła zdanie za mnie.

- No tak. – uśmiechnęłam się. – Chodźcie! – zawołałam wszystkich i poszliśmy do baru.

Postanowiłam, że pójdziemy do Resto wszyscy razem i spróbujemy przekonać Lucę, a potem obgadamy, co dokładnie przygotujemy. Miałam nadzieję, że nie będzie wymyślałam „specjalnych warunków”, w końcu mimo tego, że bywa denerwujący, jest też najlepszym bratem, jakiego mogłabym mieć. „Na pewno się zgodzi” – pomyślałam.

Mieszkanie Leona

Leon

Byłem zagubiony, nie wiedziałem, co myśleć na temat zdarzenia w domu Violetty. Pocałowała mnie, powiedziała, że mnie kocha i… wyrzuciła mnie z domu. Wybrała Tomasa. A może tylko mi się wydaje. W końcu nadal ma do mnie żal, za to jak bezmyślnie się wobec niej zachowałem. Nie wierzę, że tak po prostu zdecydowała z kim chce być. Nie chciałem z niej zrezygnować. Gdy patrzyła na mnie, czułem jak zatracam się w jej oczach, gdy mówiła, jej głos był jak najcudowniejsza melodia, gdy mnie dotknęła moich ust swoimi wargami, czułem, że do końca życia nie chcę całować nikogo innego. Podjąłem bardzo ważną decyzję.

- Kotek, a co ty taki zamyślony dzisiaj? – usłyszałem głos Brendy, brzmiał zupełnie inaczej niż ten Violetty.


- Musiałem przemyśleć kilka rzeczy. – uśmiechnąłem się lekko.

- Tak, rozumiem… A wyjaśnisz mi, gdzie dzisiaj zniknąłeś? – zapytała niepewnie.

- Wiesz, kochanie… Pamiętasz, opowiadałem ci o Violetcie.

- Pamiętam. – jej ton zmienił się na odrobinę wzburzony.

- Ona wróciła do miasta. Byłem w jej domu. – odpowiedziałem spokojnie.

- Nadal ją kochasz, prawda? – zapytała smutno.

- Brenda… - westchnąłem. – To nie tak, że nic do ciebie nie ciebie nie czuję, czy cię okłamywałem. Jesteś dla mnie ważna i zawsze będziesz. – starałem się wytłumaczyć.

- No tak…

- Słuchaj, jesteś świetną dziewczyną. Miłą, ładną i inteligentną. Na pewno trafisz na kogoś kto pokocha cię tak, jak na to zasługujesz i będziesz całym jego światem, tylko, że… - nie wiedziałem co powiedzieć.

- Tylko, że to nie będziesz ty. – dokończyła za mnie. – Rozumiem to. Wiem, że oboje czulibyśmy się źle w tym związku, jeśli całym twoim światem jest Violetta.

- Przepraszam cię.

- Nie masz za co. Dobrze, że nie chcesz mnie okłamywać. Mam nadzieję, że kiedyś wam się ułoży. – Brenda uśmiechnęła się smutno, podeszła do mnie i objęła mnie. 

- To znaczy, że zostaniemy przyjaciółmi? – zapytałem z nadzieją.

- Oczywiście, że tak. Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebował. Wiesz, że zawsze ci pomogę.
- Wiem. Pamiętaj, że zawsze znajdziesz we mnie oparcie. Jesteś naprawdę wspaniała. – mocno przytuliłem dziewczynę.

- Pewnie, że jestem. – słyszałem w jej głosie, że jest zawiedziona, ale specjalnie dla mnie udawała, że nic się nie stało. – A teraz przepraszam, ale już pójdę. Pa, Leon.


- Pa, Brenda. – pożegnałem ją i usiadłem na kanapie. Czułem, że postąpiłem słusznie. Postanowiłem zawalczyć o Violettę. Bez niej moje życie nie ma żadnego sensu. Spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie, które trzymałem w portfelu. „Albo będę szczęśliwy z nią, albo więcej nie zaznam szczęścia”.




Oto szósty rozdział. Tak jak wspominałam mam remont, więc nie miałam czasu dokończyć go wcześniej. Poza tym zupełnie nie mam weny, więc rozdział jest taki sobie. Przepraszam.
Tą część historii dedykuję Tini Cande Castillo za najdłuższe komentarze, jakie kiedykolwiek czytałam:D

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale! :*

14 komentarzy:

  1. Czemu to robisz? Czemu rozwalasz leonettę? :(((((((( Rodział jak zwykle superowy!

    Marcioszka129

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcę żeby moja historia była inna niż wszystkie. Ale to nie znaczy, że nie będzie Leonetty, naprawdę:)
      Wiele razy obiecywałam już, że połączę Leona i Violę i tak właśnie zrobię, ale jeszcze nie teraz. Ta część opowiadania będzie bardzo różnić się od tych na pozostałych blogach. Powiem tyle, że na Leonettę musicie jeszcze trochę poczekać.
      :*

      Usuń
    2. Ciesze się że będzie ono inne niż pozostałe
      ♥☺♥Martuś♥☺♥

      Usuń
  2. No... nareszcie wyczekiwany przeze mnie rozdział, który ja zawsze jest boski;**
    Heh.. jak zobaczyłam, że dodałaś to ucieszyłam się jak małe dziecko:***
    Już z niecierpliwością czekam na kolejny ;))<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie <3
    Nareszcie rozwaliłaś Leona i Brendę :)
    Zajrzyj do mnie. Dopiero zaczynam :)
    leonetta-moja-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jakże ooogromną niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
    Szkoda, że Braco wyjeżdża... Mimo wszystko lubię go ^^
    Co jeszcze... Co do ostatniego kawałka... miałam ochotę wyskoczyć jak filip z konopi i zacząć się drzeć "WALCZ LEON, WALCZ!", ale się powstrzymałam. Rodzice i tak już mnie uważają za nienormalną... bo w końcu kto normalny skacze, że szczęścia i piszczy na widok sceny w serialu czy informacji, że jej ulubiona para z niego, będzie razem (NAXI <3 <3 <3).
    Tak czy jak, życzę weny i zapraszam do mnie C;

    http://violetta-new-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny<3
    Sorka że nie komentowałam ale rzadko w domu jestem ;/
    Extra! Tomas i Vilu? ;o Nie no szpoczko ...xD
    Wolę Leonettę ale poczekam ^^ Wiem,że będzie :d
    Czekam na next c;

    Weruu

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział
    Uwielbiam twojego bloga
    Mam nadzieję że będzie szczęśliwa Leonetta
    Chociaż w twoim opowiadaniu to nawet lubię Tomasa
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszedz wspaniale opowiadania, czekam na kazde z niecierpliwoscia. twoje jest inne, dlatego strasznie mi sie podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszedz wspaniale opowiadania, czekam na kazde z niecierpliwoscia. twoje jest inne, dlatego strasznie mi sie podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochaniutka!
    Czemu rozwalasz Leonettę?! I robisz Toalettę?! Nie pomyliłam się, to tam wyląduje niedługo związek Tomasa i Violetty. :) :D I że to Tomas ten dobry?! GRRRRRRRRR!!! GRRRRR!! Masz moją psychikę na sumieniu! :) AAAAAAAA!! Rozwalę coś!!! AAAAA! O... TATO! ROZWALIŁAM KOMPUTER ALE TO JEJ SIĘ CZEPIAJ NIE MNIE! Mój tata jest z policji. C: :) Weź ich złącz... proszę, proszę, proszę! Prosię... Prosię Cię kochanieńka... :D Nie przesyłam Saludosów dopóki nie dostanę Leonettty, FOCH. Niech Ci się NIE wiedzie. :)
    V. GRRRR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyno, ty jestes jakaś psychiczna

      Usuń
  10. Dodasz dzisiaj kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam, że dopiero teraz, ale śpieszę się:
    Króciótko:
    I love it!
    (wyższy angielski, oczywiście) :D
    Czekam na 7. : P
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń