środa, 24 lipca 2013

Rozdział Pierwszy

ROZDZIAŁ PIERWSZY


Lotnisko - Madryt

Violetta

Minął rok. Znowu stoję na lotnisku. Czekam na samolot. Lot Madryt – Buenos Aires. Czekam na powrót do domu. Tylko co z tego… Kiedy rok temu żegnałam się z przyjaciółmi, z Tomasem, Leonem, nie zdawałam sobie sprawy z tego, co może się stać. Przez pierwsze tygodnie, owszem, rozmawialiśmy prawie codziennie, wspominaliśmy, śmialiśmy się, planowaliśmy. Jednak z każdym kolejnym dniem czułam, jak bardzo się od się od siebie oddalamy. Oni mieli swoje życie, naukę w Studio, pracę, a ja towarzyszyłam ojcu przy każdej możliwej konferencji, czy przyjęciu biznesowym. Przez to miałam coraz mniej czasu na rozmowy. Nawet nie zauważyłam, kiedy zupełnie o mnie zapomnieli. Nawet Leon, miłość mojego życia. Wiem, że coś sobie obiecaliśmy, ale gdy teraz o tym myślałam, żałowałam tej decyzji. Straciłam go na zawsze. A Tomas… Tomas wyjechał. Układa sobie życie ze swoją Ludmiłą…

- Violu, chodź. - z chwilowego zamyślenia wyrwał mnie tata. Ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie odbywała się odprawa.

German

Violetta cały czas była jakaś nieobecna. Chodziła z głową w chmurach. Gdy tak na nią patrzyłem, zrozumiałem jaką krzywdę zrobiłem mojemu jedynemu dziecku, podejmując decyzję o przeprowadzce do Madrytu. Jednak wtedy wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem. Myślałem, że Studio i osoby, które uczęszczały do niego na zajęcia, mają na Violettę zły wpływ. Przez ten rok miałem mnóstwo czasu na przemyślenia. Zorientowałem się, że to ja, mój upór, moje zakazy miały na nią zły wpływ. Niestety, zrozumiałem to zbyt późno. Czasami naprawdę chciałbym cofnąć czas.


Dwie godziny później – samolot


Violetta

Lot samolotem strasznie mi się dłużył. Nie umiałam niczym zająć myśli. Wszystko na co spojrzałam kojarzyło mi się z przyjaciółmi i przypominało, jak jest mi smutno. Chciałam żeby okazało się, że to tylko sen, obudzę się i wszystko będzie jak dawniej. Wstanę z łóżka, pójdę do Studia, spotkam się z Camilą, pośmieję się z Fran i pocałuję Leona. Chciałabym…
Niestety nie było to możliwe. Mimowolnie załkałam. Tata od razu zorientował się, że coś jest nie tak. Przez ten rok nasze relacje bardzo się zmieniły. Teraz czuję, że mogę z nim porozmawiać o wszystkim (no prawie), a on nie zdenerwuje się, tylko zrozumie mnie, pocieszy i zażartuje.

- Violetta, kochanie, coś się dzieje? – zapytał.

- Nie, tatusiu. Wszystko OK. – odpowiedziałam, choć wiedziałam, że i tak nie uwierzy.

- Przecież widzę. Nie jestem aż tak niedomyślny. Co cię trapi, księżniczko? – uśmiechnęłam się, gdy tata powiedział „księżniczko”, zawsze poprawiało mi to humor.
- To tylko… te wspomnienia. Nie mogę sobie z tym poradzić. Nie dopuszczam do siebie myśli, że o mnie zapomnieli, chociaż doskonale wiem, że tak jest. – gdy kończyłam to zdanie łzy ciekły mi po policzkach. Tata otarł je.

- Słońce, na pewno nie jest tak jak mówisz. Ale jeśli rzeczywiście, to znaczy, że nie znaczyłaś dla nich tyle, co oni dla ciebie i nie zasługują na twoją przyjaźń.

- Może masz rację. Ale nie martw się o mnie. Poradzę sobie. Najwyżej zacznę nowe życie, poznam nowych przyjaciół… - westchnęłam.

- Pewnie, że dasz radę. W końcu nazywasz się Violetta Castillo. – zaśmiał się tata. Odpowiedziałam mu uśmiechem.

- A to już coś znaczy! – po rozmowie z tatą poprawił mi się humor. Postanowiłam już nie myśleć o tych wszystkich przykrych rzeczach. Wyjęłam z torby poduszkę, którą dostałam od Cami, położyłam na niej głowę i zasnęłam.

*SEN VIOLETTY*

Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dokoła. Nie domyślałam się, gdzie jestem, ani co się dzieje. Popatrzyłam przed siebie. Widziałam krzesła zajęte przez mnóstwo ludzi. W oddali zauważyłam Fran i Cami. Obok nich siedział Maxi z Natalią. Czyżby byli razem? Wszyscy byli elegancko ubrani. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk, jakby dzwonu. Każdy zwrócił wzrok w kierunku drzwi. Otworzyły się. Do budynku wszedł Leon z jakąś dziewczyną. Miała na sobie białą suknię i piękny, długi welon. Czyli jednak jest tak jak myślałam. Zapomniał o mnie. Jednak, gdy podeszli bliżej… to przecież ja. Szłam, trzymając Leona pod rękę. Wolnym krokiem do ołtarza. Moje marzenie się spełniło. Za kilkanaście minut miałam zostać żoną najwspanialszego mężczyzny na świecie. Miłości mojego życia. To znaczy, tamta ja spełniała marzenia. Ta ja stała z boku i się temu przyglądała. Usłyszałam słowa:

- Czy ty Violetto Castillo bierzesz sobie tego oto Leona Verdasa za męża?

Minęło kilka minut, ale nie usłyszałam odpowiedzi.

- Violetta, Viola kochanie, odpowiedz. – poprosił Leon, ale nic to nie dało.

Próbowałam coś zrobić, ale przecież „mnie” tam nie było. Nagle zupełnie przestałam słyszeć cokolwiek, tylko echo: Violetta! Viola! Violetta!

W samolocie

German

Violetta tak słodko spała. Nie miałem serca jej budzić. Niestety, musiałem to zrobić, bo zbliżaliśmy się do lądowania.

- Violetta! Viola, skarbie! Obudź się! – lekko szturchnąłem ją w ramię.
Otworzyła oczy.

- A, to ty tato… Miałam bardzo dziwny sen. Nieważne, co się dzieje? – zapytała zaspana.

- Za chwilę lądujemy. Pozbieraj swoje rzeczy. – odpowiedziałem.

Kilka minut później wylądowaliśmy. Wyszliśmy z samolotu, tam czekali już na nas Olga i Ramallo. Bardzo dobrze, że przyjechali. Violetta na pewno się ucieszyła.

Olga

Ach! Już myślałam, że pan German i Violetta nigdy nie wrócą. Moja mała królewna. Tak bardzo się zmieniła. Tyle czasu jej nie widziałam. Taka piękna, śliczna jak mama. Gdy tylko ich zobaczyłam podbiegłam do Violi i mocno ją przytuliłam.

- Witaj, kochanie. Słoneczko, śliczna moja, tak dawno cię nie widziałam! – jeszcze mocniej ją objęłam.

- Też za tobą tęskniłam, Oleńko! Za tobą też Ramallo. Tak dawno was nie widziałam. – uśmiechnęła się Violetta i wyrwała się z mojego uścisku, by przywitać się z Ramallo.

Jej to daje się przytulać, a do mnie „przestrzeń osobista!”. Ja mu dam przestrzeń! A zresztą nieważne, najważniejsze, że moja księżniczka wróciła.

Violetta

Zupełnie zapomniałam o śnie. Gdy zobaczyłam Olgę i Ramallo, tak bardzo się ucieszyłam. Przynajmniej oni o mnie nie zapomnieli. I mimo tego, że ledwo wyrwałam się z miażdżącego kości uścisku Olgity, bardzo mi tego brakowało. Rozejrzałam się. Nie było tu jednej osoby, która jest dla mnie bardzo ważna i zawsze była przy mnie. Tak bardzo chciałam przytulić się do Angie, ale ona nie przyjechała. Ramallo, jakby czytał w moich myślach, powiedział:

- Jest jeszcze jedna osoba, która chciała się z wami przywitać. Niestety Angie wypadło ważne zebranie w studio, ale dzwoniła, że już jedzie. Za chwilę tu będzie.

Widziałam, że nie tylko mnie ucieszył ten fakt. Ukradkiem zerknęłam na tatę. Był cały w skowronkach. Już dawno się zorientowałam, że nie przestał czuć czegoś do Angie i bardzo chciał ją teraz zobaczyć.

- Tato… - zaczęłam. Chyba domyślał się o co mi chodzi.

- Idziemy Violetto. – odrzekł krótko, ale nie zdenerwował się. Czułam, że śmieje się w duchu.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Wyszliśmy na parking.

Angie

Akurat dziś, kiedy German i Violetta wracają, musiało wypaść to głupie zebranie. Ale od kiedy zostałam dyrektorem Studio 21 mam dużo więcej obowiązków. Zwłaszcza, gdy nasze studio postanowiło połączyć siły ze Studio Torres (właścicielem jest ojciec Camili), które prowadzą nasi absolwenci. Mnóstwo zebrań, spotkań, konferencji. Mam serdecznie dość. Dobrze, że Pablo mnie wspiera. Dzisiaj wziął za mnie dyżur, dzięki czemu ledwo, ale zdążyłam na lotnisko, by zobaczyć się z Germanem, no i z Violettą. Gdy wjechałam na parking, oni już tam czekali. Wyszłam z samochodu. Moja siostrzenica podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.

- Angie!!! Tak strasznie za tobą tęskniłam. – powiedziała, przytulając mnie jeszcze mocniej.

- Ja też za tobą tęskniłam, kochana. Tak dawno się nie widziałyśmy, Violu. – stałyśmy tak obejmując się jakieś 5 minut, aż podeszli German, Olga i Ramallo.

German na powitanie wziął moją dłoń i lekko ją pocałował.

- Witaj, Angie. – powiedział.

- Cześć, German. – uśmiechnęłam się do niego serdecznie, ale to było jedyne co byłam w stanie zrobić.

Miałam przeczucie, że German coś do mnie czuje. Od kiedy dowiedział się, że jestem ciocią Violetty, jeszcze bardziej przypominałam mu Marię. Ale to już dla mnie nic nie znaczy. Ja jestem z Pablem i bardzo go kocham. Nic tego nie zmieni.

Violetta

Angie była jakaś dziwna. Z jednej strony cieszyła się, że wróciliśmy, a drugiej czymś się wyraźnie martwiła. Postanowiliśmy zaprosić ją do domu na obiad. Tata i Olga pojechali z Ramallo, ale ja zdecydowałam, że chcę jechać z Angie.

Chwilę później – w samochodzie Angie


Violetta

Przez całą drogę Angie opowiadała mi ile zmieniło się w ciągu tego roku. Dowiedziałam się, że moi przyjaciele: Franceska, Camila, Maxi, Braco, Natalia i Andres prowadzą własne studio. Szybko sprawdziłam ich stronę internetową. Są wspaniali.

- Może jak wrócisz, to się tam zatrudnisz? – zaśmiała się Angie.

- Nie jestem pewna, czy oni w ogóle o mnie pamiętają. A jeśli nawet pamiętają, że kiedyś tam znali jakąś Violettę, to nawet mnie nie poznają.

- Bzdura! Zaraz zadzwonię do Fran i Cami, że wróciłaś.

- Nie, Angie, nie rób tego. Proszę. Tyle razy im mówiłam, kiedy wracam. Nie pamiętały. Nie wspominaj im o niczym. Obiecaj mi. – poprosiłam ciocię.

- No dobrze, obiecuję, że nic im nie powiem. Ale to niemożliwe żeby o tobie zapomnieli. Przytuliłabym cię teraz, ale nie za bardzo mogę. – uśmiechnęła się Angie.

W ciągu następnych kilku minut streściła mi każdą godzinę z minionego roku. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.

Nawet się nie zorientowałam, kiedy dojechałyśmy. Postanowiłam od razu nie wchodzić do domu. Wybrałam się na spacer.


Pierwszy rozdział mojej historii. Na razie to tylko taki wstęp, ale mam wiele pomysłów na dalszą część. Piszcie w komentarzach, czy wam się podoba.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale:D! ;*


13 komentarzy:

  1. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jak najbardziej mi się podobało.
    Prolog był wspaniały, nie tak oklepany, jak to napisała pod nim Xenia.
    Czuję, że to opowiadanie będzie inne niż reszta - w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
    Nie spotkałam się jeszcze z taką fabułą i jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu.
    Więc czekam na następny rozdział z niecierpliwością i dodaję twój blog do moich ulubionych. :)
    Buziaki,
    M. ;*
    PS usunęłabyś weryfikację obrazkową? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam wszystkie wasze blogi, twój, Xenii i ten o Andresie:D Macie genialne pomysły i świetnie się to czyta. Bardzo dużo dla mnie znaczą wasze komentarze:D Dzięki, dzięki, dzięki!!!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wspaniały, poznałam przed chwilą twojego bloga.
    Jest mi przykro, ponieważ wszyscy chyba zapomnieli o Violi.. Alę nie jestem na ciebie zła :)
    Ten sen był taki realny.. Niewiem czemu.
    Już myślałam, że jednak Angie zadzwoni do przyjaciół Violetty, lecz ona tak nie postąpiła.. Szkoda.. Bo jakby dowiedzieli się, że Violetta przyjechała, chyba byliby szczęśliwi..
    Najbardziej dręczy mnie takie pytanie : Czy Leon zapomniał o swojej miłości, jaką jest Violetta?
    Odpowiedź znasz tylko ty. Jednak wiem, że wkrótce poznamy odpowiedź :)
    To się rozpisałam xD Czekam na następne losy,
    Tiny Candde Castillo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i jeszcze coś. Postanawiam dodać twój blog do listy moich ulubionych blogów, ponieważ zasługujesz, żeby twój blog był tym najpopularniejszym. Po prostu jak czytam go, to nie wiem co powiedzieć. Dosłownie jestem zaskoczona, że już w 1 rozdziale tak dobrze umiesz opisać daną sytuację. Więc jak mówiłam, serio zasługujesz, żeby twój blog był jednym z popularniejszych :)

      Usuń
    2. OMG!!! Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję. Te komentarze tyle dla mnie znaczą. Nie byłam pewna, czy nadaje się do pisania bloga, ale jak je czytam, to aż siępopłakałam ze szczęścia.
      Dzięki, dzięki, dzięki!
      :*

      Usuń
  4. BOŻE ! Kocham cię dziewczyno ! Dawaj linki do twoich blogów ! (oczywiście jak masz ;-) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, to mój jedyny blog:)
      dzięki za twoją opinię to dla mnie bardzo ważne:D
      Dzięki, dzięki, dzięki!
      :*

      Usuń
  5. Nie mogłam się doczekać rozdziału pierwszego, więc kiedy już tu jestem i komentuję to moja satysfakcja nie może sobie nigdzie znaleźć miejsca, bo jej za dużo. : )
    Tak, jak napisała Martyna. JA NIGDY nie mam nikomu za złe, że rozdziela Leonettę, że w opowiadaniu nie dzieje się najlepiej.
    Dlaczego?
    Bo autorka jest tutaj tylko jedna, a ja jestem czytelniczką. Nie mam wpływu na bieg akcji, na fabułę. Pomysł jest tylko jeden i należy do ciebie! To, jak wykreujesz postacie, jak stworzysz cały świat, który ich będzie otaczać... To Ty masz tutaj swoją kredkę i Ty formujesz to wszystko tak, jak zapragniesz.
    I wiesz co myślę?
    Odniesiesz sukces, bo niektóre blogi nie mają konkurencji. Opowiadanie Maddy, a w przyszłości jeszcze twój... Może nawet niedalekiej. Myślę, że dołączysz do tego grona, które cenię i na pewno nie przestanę czytać.
    Życzę weny i oczywiście odniesienia sukcesu w tej małej branży.
    Pozdrawiam. : )
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam czytaćtwoje komentarze!:D
      Bardzo, bardzo ci dziękuję za miłe słowa. Jestem bardzo wdzięczna, bo myślałam, że pisanie tych opowiadań, to nie moja bajka.
      Wszystkim bardzo bardzo BAAAARDZO dziękuję:D:D:D Nie macie pojęcia, jak się cieszę:D
      Dzięki, Dzięki, Dzięki!
      :*

      Usuń
  6. Za późno zobaczyłam komentarz. Już jest rozdział drugi, a trzeci prawdopodobnie jutro, chyba, że się nie wyrobię:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny początek :) Oby tak dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście ja znowu płaczę ale to tylko jedna drobna łza :)
    Kocham ciebie ,twojego bloga,twoje opowiadanie <33

    JuLu :*

    OdpowiedzUsuń