czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział Dziesiąty

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

W domu Braco

Braco

Wiadomość o tym, że muszę wyjechać przybiła mnie. Zostawić przyjaciół, rodzinę, miasto… Polecę do tych Włoch i co? Jak tam będzie? Gdzie znajdę osoby, które będą w stanie choć trochę zrozumieć? Nie chodzi tylko o język, ale również o moją osobowość…
A co jeśli nigdy nie będę miał okazji, żeby wrócić do Argentyny? Przecież może się tak stać, że dostanę rozkaz powrotu na Ukrainę i nigdy już nie zobaczę ludzi, których tak kocham. Тоді що? (I co dalej?) Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Nie wiedziałem, cieszyć się, czy płakać? Z jednej strony ten sms mógłby na chwilę oderwać mnie od problemu, a z drugiej, jeśli to jeden z moich przyjaciół, problem wciąż by narastał…
Wyjąłem komórkę z kieszeni. Nacisnąłem słuchawkę.

- Braco. Так що я слухаю? (Tak, słucham) – zapytałem w nerwach.

- Braco, tu Fran. – dobrze, że to ona, bo chociaż zrozumiała, co powiedziałem.

- No mów. – starałem się mówić spokojnym tonem.

- Musisz przyjść do baru.

- Ale dlaczego? Coś się stało? – zaniepokoiłem się.

- Po prostu przyjdź, nie pytaj.

- Franceska, Скажи це! (Powiedz to!)

- Non piagnucolare! (Nie marudź) Jesteś potrzebny! – czyli bawimy się językami…

- Я буду там. (Będę tam) Przyjdę.

- In attesa. (Czekam) Tylko szybko. – odpowiedziała zniecierpliwiona.

- Dobrze… - rozłączyłem się.

Fran potrafi zdenerwować człowieka… Postanowiłem się z nią nie kłócić, bo pewnie i tak by mi to nic nie dało.  Z Franceską by to nie przeszło. Szybko się przebrałem i wsiadłem w samochód. Jedynym plusem mojego wyjazdu było to, że rodzice, jak powiedzieli dla bezpieczeństwa, kupili mi samochód. Wspaniale, znowu myślę o wyjeździe… Koniec.
Przekręciłem kluczyk i ruszyłem. Miałem dziwne wrażenie, że wszyscy się na mnie idiotycznie patrzą.
A może mi się tylko wydawało…

Kilka minut później…

Dotarłem do baru znacznie szybciej, niż zazwyczaj. I nie chodziło tu tylko o samochód. Kierowała mną podświadomość. Chciałem w krótkim czasie znaleźć się blisko przyjaciół. Wyszedłem z auta. Przez roztargnienie prawie wpadłem na przechodzącą obok dziewczynę.

- вибачте. Mi dispiace. Lo siento. (Przepraszam) – znowu się zestresowałem i zupełnie poplątałem. Spojrzała na mnie podejrzliwie. Nic dziwnego, przeprosiłem ją właśnie w trzech językach. Musiałem wyglądać na wariata.

- Spokojnie. Nie ma sprawy. No pasó nada.(Nic się nie stało) – uśmiechnęła się uroczo. - Ja… pójdę już.

Nie zdążyłem odpowiedzieć. Poszła. Dlaczego ja zawsze psuję takie sprawy? Zrobiło mi się głupio, ale nie chciałem jeszcze bardziej psuć sobie humoru. Przed wejściem do baru zauważyłem Tomasa. Czyżby miał coś wspólnego z tą sprawą?
Podszedłem do drzwi i je otworzyłem.

- Niespodzianka! – usłyszałem.

Byłem szczerze wzruszony. Po policzku spłynęła mi łza. I gdzie ja znajdę takich przyjaciół?

Violetta

Z jednej strony byłam zaskoczona i szczęśliwa, bo naprawdę nie spodziewałam się, że wyprawią przyjęcie, ale z drugiej miałam ochotę na romantyczną randkę z Tomasem. Spojrzałam na chłopaka. Musiałam zrobić głupią minę, bo bardzo dziwnie na mnie popatrzył.


- Tomas? – zaczęłam.

- Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem. To miała być impreza powitalno-pożegnalna. Dla ciebie i Braco. – humor jakoś mi się nie poprawił, mimo, że widziałam, jak bardzo się napracowali. – Jeszcze pójdziemy na wymarzoną randkę. – szepnął i pocałował mnie w policzek.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam Fran. Siedziała tuż obok Cami. Podeszłam do nich, by się przywitać.

- Cześć, Violu! – zawołały Camila i Fran.

- Cześć! Świetne przyjęcie.

- Miałam nadzieję, że ci się spodoba. – odpowiedziała uśmiechnięta Fran.

- Dlaczego wy jesteście przebrane? Dlaczego nic nie wiedziałam? – zapytałam oburzona.

- Tak.. Możliwe, że zapomniałam o tym szczególe. – Fran wydawała się zakłopotana.

One wyglądały jak księżniczki, a ja, jak kopciuszek przed przemianą. Fran miała karmazynową suknię bez ramiączek, z zebraną, marszczoną górą i kwiatem róży po prawej stronie i długim falbaniastym dołem. Wyglądała cudnie, jej hebanowe włosy idealnie współgrały z czerwienią stroju. Spojrzałam na Cami. Ona również wyglądała wspaniale. Ona również miała suknię bez ramiączek. Jej kremowy kolor idealnie podkreślał rude włosy przyjaciółki. Góra sukienki była skromna, ozdobiona brokatem, a dół zebrany po prawej stronie i spięty kokardą. Pomyliłam się, wyglądały lepiej niż księżniczki. A ja… normalnie.

- Nie martw się. Dla ciebie też coś mamy. – zachichotała Cami. – Chodź. – niezdarnie wstała ze stołka i pociągnęła mnie na zaplecze, plącząc się w sukience.

Pokazanie mi kostiumu, nie było jedynym celem Cami, który chciała zrealizować, kiedy prowadziła mnie do ustronnego miejsca. Stanęłyśmy pod ścianą obok okna.

- Violu… - złapała mnie za ramiona.

- Tak, Cami, słucham?

Wskazała palcem na okno. Nie zrozumiałam, o co jej chodzi.

- Co się...? – zaczęłam, ale uciszyła mnie gestem.

- Popatrz. Tam jest ten chłopak, który przyjechał na wymianę z Braco. Ma na imię Diego.

Cami opowiedziała mi o ich pierwszym spotkaniu. Rzeczywiście nigdy nie spotkałam się z tym, by chłopak zachował się tak… uroczo. Nawet Leon nigdy tak nie robił. Leon, dlaczego on nie może wyjść z mojej głowy i nigdy nie wracać?

- Zadurzyłaś się, prawda?

- Nie, po prostu bardzo go lubię i…

- Cami…

- To aż tak widać?

- Tak. – uśmiechnęłam się. – Ale to nic złego. Powinnaś spróbować się do niego zbliżyć, lepiej go poznać.

Śmieszne, po tym co przeszłam z Leonem i Tomasem, chciałam teraz udzielać przyjaciółce rad w sprawach miłosnych. Ja – Violetta, ekspert od miłości, Castillo. Rzeczywiście…
Cami wyciągnęła z szafy kostium dla mnie. To nie była suknia… To była najpiękniejsza kreacja, jaką kiedykolwiek widziałam w najsłodszym odcieniu fioletu.

- Camila, ona jest…

- Piękna? Śliczna? Cudowna?

- Zdecydowanie. – uśmiechnęłam się szeroko i szybko zmieniłam strój.

Przejrzałam się w lustrze – dlaczego ja ciągle to robię? Cami spojrzała na mnie pytająco. Mocno przytuliłam ją w odpowiedzi. Dowiedziałam się, że razem z Fran wybierały ją kilka godzin. Wspaniale jest mieć takie przyjaciółki. Na dobre i złe. Na słońce i deszcz. Na uśmiech i na łzy. Na zawsze.
Wyszłyśmy z pokoju. A dokładniej Cami wyciągnęła mnie siłą i pociągnęła za rękę, w stronę  Diego. Próbowałam się bronić, ale Cami przez ten rok zrobiła się jakaś… silniejsza. Zdecydowanie się zmieniła. Wydawała się znacznie bardziej pewna siebie, śmielsza i przestała się martwić o każdą błahostkę. Ta zmiana wyszła jej na dobre. Po prostu promieniała. Byłam przekonana, że podoba się chłopakowi. Podeszłyśmy do niego.

- Cami… pięknie wyglądasz. – usłyszałam melodyjny baryton. – A ty jesteś? – zapytał.

- Cześć, ja jestem Violetta. – wyciągnęłam rękę, w geście powitania.

- Witaj, Violetto. Przyjaciółki wiele mi o tobie opowiadały. – nachylił się i musnął moją dłoń. Na ustach Cami pojawił się smutny grymas. Starałam się dać jej do zrozumienia, że Diego w żaden sposób mnie nie zauroczył.

- Naprawdę? To mam nadzieję, że same pozytywy. – zachichotałam.

- Wiesz… - spojrzał na mnie z zakłopotaniem, a ja odwróciłam wzrok w stronę przyjaciółki.

- Yyyy… - tylko na tyle było mnie stać.

- Żartowałem. – uśmiechnął się szeroko.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Tomas porwał mnie na parkiet. Poleciały pierwsze dźwięki romantycznej ballady. Splotłam ręce wokół szyi chłopaka. Cały utwór patrzyłam mu głęboko w jego urocze, błękitne oczy.



- Widzisz, zawsze  byłaś moją księżniczką. – szepnął.

Wiedział, jak poprawić mi humor i robił to w tak uroczy sposób.

- Cieszę się, że wróciłeś. – mruknęłam.

- Cieszę się, że wróciłaś. – spojrzał na mnie serdecznie.

Muzyka ucichła. Stanęliśmy przy oknie. Usłyszałam dźwięk motocykla. Wszystkie moje myśli sprowadziły się do jednej – Tylko nie to.


Słoneczka moje – rozdział dziesiąty! :)
Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj, bo nie miałam czasu, ani dzisiaj, we wczesnych godzinach z powodu imienin brata. Koszmar… Ale nieważne – rozdział gotowy;)
Maddy Parks – patent z serwetkami to był strzał w 10! Dziękuję:D
Rozdział jest weselszy niż zazwyczaj i troszeczkę krótszy, ale może to dlatego, że o cierpieniu pisze się łatwiej… Nie wiem.
I ostatnia sprawa, proszę, nie piszcie mi w komentarzach słów typu: „Kiedy Leonetta?” i „Połącz już Leonettę!”. Obiecałam, że Leonetta będzie razem. OBIECAŁAM, a ja słowa dotrzymuję.
To tyle.
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
:*



12 komentarzy:

  1. To ja będę trochę monotematyczna i zapytam; Kiedy możemy, w którym rozdziale spodziewać się Leonetty xD
    Co do motoru to od razu wślizgnął się uśmiech na moją twarz :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak dramatyczny koniec.:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny rozdział ??
    No bo ja już wytrzymać nie mogę <3
    Codziennie kilka razy sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału, a kiedy nie ma go no to jest to dla mnie wielkim rozczarowaniem...
    A kiedy jest to uśmiech od razu wita na mojej twarzy :)
    Kocham Cb i Twojego bloga <33
    Karola <33
    No to jeszcze raz spytam...kiedy będzie ten kolejny rozdział ?? ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3333333333333333333333
      Jutro, jutro odpoczywam, więc może dwa:)

      Usuń
  4. Świetny rozdział ;) Leoś przyjedzie na motorze jak rycerz na białym koniu *-* Aaa! perspektywa dwóch rozdziałów jutro po prostu przynosi natychmiastowy uśmiech na mojej twarzy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Kiedy Leonetta? Leonetta musi byc . Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział mi się bardzo, bardzo podobał. <3
    Był taki wesoły, mimo wyjazdu Braco.
    Zawsze lubiłam tę postać, ale cóż. :D
    U Ciebie Tomasetta, czy jak to się nazywa, jest urocza, sam Tomas jest uroczy, a Leon to zwykły dupek.
    I wiesz co? Normalnie jestem za Leonettą. W tym opowiadaniu jak najbardziej kibicuję Tomasowi.
    I nie zjedzcie mnie za to. xD
    Kochana, nie ma za co dziękować, ale mam nadzieję, że dzięki serwetkom rozdziały będą częściej. ;)
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy popełniamy błędy, i Leon też popełnił błąd. Jeśli nie będzie za chwile Leonetty nie będe czytać tego więcej.

      Usuń
    2. Bardzo mi przykro, że masz takie zdanie.
      Nie mogę wam powiedzieć, że Leonetta będzie za 1,2 rozdziały, bo bym skłamała.
      Faktycznie wszyscy popełniamy błędy... ale nie uważam, by błędem była inna wersja tej historii.
      Obiecałam Leonettę, ile razy można to powtarzać? Będzie.
      Jeśli przeczytasz moje opowiadanie tylko wtedy, gdy będzie Leonetta, to przykro mi, naprawdę, bo myślałam, że w pisaniu przeze mnie opowiadań nie tylko o to chodzi...
      No cóż - pomyliłam się.
      Przypomnij się za kilka rozdziałów - poinformuję cię o rozdziale, w którym już będzie Leonetta, jeśli znowu miałabyś ochotę zacząć czytać.

      Usuń
    3. Przepraszam, poniosło mnie. Wybaczysz mi???

      Usuń
  7. Świetny blog ♥ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń