ROZDZIAŁ JEDENASTY
W Resto
Violetta
Ten dzień zapowiadał się zupełnie inaczej. Co on tutaj robi?
Dlaczego zawsze musi wszystko psuć? A może to ze mną jest coś nie tak… Moje
życie jest bez sensu. Chciałam tylko spędzić miło czas z przyjaciółmi, z
Tomasem, ale nie. Wszystkie wspomnienia, każdy trudny moment wróciły w ułamku
sekundy po tym, gdy na chwilę o nich zapomniałam. Tomas spojrzał na mnie
smutno. Doskonale wiedział o kim myślę.
- Violetto…
Kiwnęłam głową, bo nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć.
Biłam się z myślami. W mojej głowie dźwięczało jedno imię – Leon… Skierowałam
wzrok w stronę drzwi.
- Nie…Proszę. – zaczął Tomas.
Nie posłuchałam go. Nie potrafiłam w żaden sposób
wytłumaczyć, dlaczego wychodzę. Ale chęć tego była silniejsza ode mnie. Szłam
bardzo powoli, stawiając stopę, za stopą. Moje emocje i uczucia wzięły górę nad
rozsądkiem. Jakim rozsądkiem? Tak jakbym kiedyś go używała…
Przestąpiłam przez próg i podniosłam głowę. Wiatr delikatnie
rozwiał moje włosy. Spojrzałam na motocykl i stojącego obok chłopaka. Na jego
zmierzwione włosy, które w świetle dnia zmieniały swą barwę z czekoladowego na
orzechowy. Na uroczy, szczery uśmiech wysłany w moją stronę. Wiedziałam, że gdy
tylko trafię spojrzeniem na jego wzrok – rozpłynę się. Nie będę w stanie
chodzić, mówić, oddychać. Nie będę chciała patrzeć na nic innego. A jednak
zaryzykowałam. Nie mogłam oprzeć się temu przeszywającemu spojrzeniu. Jego
piwne oczy, tak wspaniale błyszczały, gdy odbijały się w nich promienie słońca.
A może nie tylko dlatego…
Spuściłam głowę. Czar prysł. Obudziłam się z pięknego snu i
znalazłam w koszmarze mojego życia. Rozum mówił stój, a serce idź. To była
największa siła z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. „Potęga miłości” –
powiedziałby poeta. Jakiej miłości? Tego już od dawna nie należy nazywać
miłością, bo to byłby największy błąd.
Znów spojrzałam na Leona. Nie byłam sobą i nie mogłam nic na
to poradzić. Ani się obejrzałam stałam obok chłopaka. A on? Nie odezwał się ani
słowem. Pomógł mi usiąść na motorze. Nie protestowałam, bo niby jak? Zajął
swoje miejsce. Odruchowo mocno złapałam go w pasie, nie chciałam, by to
wyglądało, jakbym go obejmowała, choć tak bardzo tego pragnęłam. Wystarczył
jeden dotyk, bym poczuła się bezpiecznie, jak tylko przy nim. Wreszcie
szczęśliwa. Zamknęłam oczy i nie myślałam już o niczym. Nic się nie liczyło.
Przejechaliśmy kilka przecznic, aż dotarliśmy na łąkę. Byłam
zawiedziona, kilkuminutowa jazda motocyklem z Leonem to jedne z najlepszych
chwil w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Kiedy się zatrzymaliśmy poczułam
strach. Nieopanowany, niczym nie wyjaśniony strach. Zeszłam z pojazdu o
własnych siłach. Leon stanął kilka metrów dalej.
- No i? – zapytałam.
Leon
Violetta tak pięknie wyglądała w świetle słonecznym. Jak prawdziwa
księżniczka. Ta suknia, ta fryzura wspaniale podkreślały to, jaka jest cudowna.
Nie mogłem skreślić jej ze swojego życia. To było nierealne. Nie ma takiej
siły, która sprawiłaby, że zapomnę o Violetcie. Ta dziewczyna, była wszystkimi
wspaniałymi chwilami mojego życia, była w każdym słowie, każdym oddechu i
każdym kroku. Byłbym jeszcze większym idiotą, gdybym pozwolił jej odejść.
Podjechałem pod Resto z nadzieją. Z miłością w sercu. Z
przeprosinami na ustach. I z wszystkimi uczuciami jak na dłoni. A gdy wyszła,
gdy ją zobaczyłem… Spełnienie marzeń i najskrytszych pragnień. Odjęło mi mowę.
Zresztą, nie było słów, by opisać, jak się czułem. Postanowiłem zawieść ją na
łąkę, z dala od centrum miasta, byśmy mogli spokojnie porozmawiać.
- No i? – usłyszałem jej melodyjny, słodki głosik.
- Violetta, ja… Wyglądasz przepięknie.
- I tylko po to mnie tu przywiozłeś? Żeby powiedzieć, jak
wyglądam?
- Nie, oczywiście, że nie… - odpowiedziałem.
- A więc? – słyszałem, jak bardzo jest zmieszana, a to
znaczyło, że nadal coś do mnie czuje. – O co ci chodzi? – dodała spokojnie.
- Ja.. Chciałem wiedzieć.
- Słucham. Pospiesz się. – spojrzała na mnie smutno.
- Ty i Tomas… Czy wy jesteście razem? – zapytałem niepewnie.
- Nie. Tak… Nie wiem. A nawet jeśli, to co to zmieni?
- Jak to?
- Jesteś z Brendą. Wydajesz się być szczęśliwy… Więc
dlaczego nie pozwolisz mi taką być? Z Tomasem, czy kimkolwiek innym.
- To nie tak. To dla mnie bardzo ważne. Nie chcę, żebyś… Bo
my…- zacząłem.
- A co ty tu masz do gadania? – te słowa bardzo mnie
zabolały. – Nie jesteśmy już razem. Nie ma „nas” jestem „ja” i „ty”. A poza tym
chcę ci przypomnieć, że masz dziewczynę.
- Nie mam… Zerwałem z Brendą.
- I co sobie myślisz? Że rzucę wszystko i będzie tak jak
dawniej. Że zapomnę?
Nie odpowiedziałem. Za to zrobiłem coś innego. Tylko tak
mogłem przekazać jej wszystkie uczucia, które do niej żywiłem. Piosenką…
- No soy
ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.
Zacząłem. Violetta spojrzała na mnie smutno i niepewnie. „Proszę,
zaśpiewaj” – pomyślałem.
Niczego bardziej nie pragnąłem. Chciałem tylko usłyszeć jej
piękny głos, gdy słowa wypływające z jej ust ułożą się w słodką melodię. Potem
mogłem umierać.
- Las
estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni el sol...
Tan solo soy.
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni el sol...
Tan solo soy.
Zrobiła to. Była lekarstwem na całe zło. Zbliżyłem się do
niej. Objąłem ją w pasie i zaczęliśmy tańczyć w rytm melodii naszych serc. Ich
bicia. Wirowaliśmy. Kręciliśmy się dokoła po łące, jak parkiecie.
- Podemos
pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.
Zaśpiewaliśmy. Leciutko ją przechyliłem, tak jak w
charakterystycznym ruchu tango.
- Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć,
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki.
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki.
Zacytowałem i zbliżyłem się do niej. Czułem jak szybko
oddycha. Widziałem łzy w jej oczach.
- Nie! Leon nie! Nie mogę. Nie mogę na to pozwolić…
Koniec bajki. Kolejne nieszczęśliwe zakończenie w moim
życiu.
- Odwieź mnie do Resto. Do Tomasa. – ostatnie słowa były jak
ukłucie w serce. Gorzej… jak nóż. Ostateczny cios.
Violetta odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę
motocykla.
- Poczekaj!
- Co znowu?
- Muszę coś wiedzieć. Kochasz mnie?
Mamy rozdział jedenasty.
Kolejne dramatyczne zakończenie;)
Jest krótki, ale nie miałoby
to sensu, gdybym zrobiła jeden długi. Dzisiaj pojawi się jeszcze jeden lub dwa
krótsze.
Pewnie zauważyliście, zmienił
się wygląd bloga. Szablon oraz nagłówek zrobiła niesamowita Sama Verdas. Jeśli
to czytasz, kolejny raz BARDZO ci dziękuję;*
Rozdział dedykuję Alex Verdas
– Nie myśl o tych wszystkich smutnych rzeczach. Miną. Będzie dobrze:)
A i dziękuję wam za ponad 10 000 wyświetleń. Kocham
was <3
Do następnego rozdziału!
:*
OMG...To było po prostu niesamowite... <33
OdpowiedzUsuńJa cię kiedyś zabiję ;PP
Obyś szybko dodała następny, bo długo tej niepewności nie zniosę...:)
jejciuniu! Kolejne dramatyczne zakończenie. :D
OdpowiedzUsuńMaddy zrobiła tak jak ty. W podobny sposób. :)
I teraz jestem rozdarta.
Być za moralnością Tomasa czy za błądzącym Leonem?
Nie wiem.
Jednak moje serce wciąż na miejscu Violetty biłoby do Leona.
Zresztą to wszystko jest z a trudne...
Wzruszyłam się juź. xd
Xenia <3
Ty i te twoje dramatyczne zakończenia !!
OdpowiedzUsuńKocham Cb <33
Karola :**
Poleciała mi łza ze wzruszenia. Dlaczego ty tak genialnie piszesz? Z jednej strony (nie wiem czemu) chcę, żeby Tomas był jakiś czas z Violą, ale jednak dla mnie Leon jest najodpowiedniejszym chłopakiem dla Vilu. Pomimo, że wyrządził jej tyle przykrości na jej miejscu w końcu bym mu wybaczyła.
OdpowiedzUsuńTo był chyba najdłuższy komentarz, jaki napisałam :)
Pozdrawiam, Caroline Verdas Łodyga <3
Przeboski <3
OdpowiedzUsuńAle mam pytanko.
I tak cię zaraz zabiję na GG , ale musisz przeżyć. (XD)
DLACZEGO?! LEON TY GŁUPKU
NIE LUBIE GO !!! NIE NIE NIE,,!!!!
Do kolejnego ;>
/ W.
Cudowny rozdział ;* Zresztą tak jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńCałym sercem jestem za Leonem ale w twoim opowiadaniu zaczynam lubić również Tomasa ponieważ jest zupełnie inny niż w serialu i wywiera pozytywne wrażenie ;)
Dramatyczne zakończenie aż chce się więcej <3 Twój blog uzależnia i czytam go z taką przyjemnością jak ulubioną książkę ;*