piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział Jedenasty

ROZDZIAŁ JEDENASTY

W Resto

Violetta

Ten dzień zapowiadał się zupełnie inaczej. Co on tutaj robi? Dlaczego zawsze musi wszystko psuć? A może to ze mną jest coś nie tak… Moje życie jest bez sensu. Chciałam tylko spędzić miło czas z przyjaciółmi, z Tomasem, ale nie. Wszystkie wspomnienia, każdy trudny moment wróciły w ułamku sekundy po tym, gdy na chwilę o nich zapomniałam. Tomas spojrzał na mnie smutno. Doskonale wiedział o kim myślę.

- Violetto…

Kiwnęłam głową, bo nie miałam pojęcia, co mu odpowiedzieć. Biłam się z myślami. W mojej głowie dźwięczało jedno imię – Leon… Skierowałam wzrok w stronę drzwi.

- Nie…Proszę. – zaczął Tomas.

Nie posłuchałam go. Nie potrafiłam w żaden sposób wytłumaczyć, dlaczego wychodzę. Ale chęć tego była silniejsza ode mnie. Szłam bardzo powoli, stawiając stopę, za stopą. Moje emocje i uczucia wzięły górę nad rozsądkiem. Jakim rozsądkiem? Tak jakbym kiedyś go używała…
Przestąpiłam przez próg i podniosłam głowę. Wiatr delikatnie rozwiał moje włosy. Spojrzałam na motocykl i stojącego obok chłopaka. Na jego zmierzwione włosy, które w świetle dnia zmieniały swą barwę z czekoladowego na orzechowy. Na uroczy, szczery uśmiech wysłany w moją stronę. Wiedziałam, że gdy tylko trafię spojrzeniem na jego wzrok – rozpłynę się. Nie będę w stanie chodzić, mówić, oddychać. Nie będę chciała patrzeć na nic innego. A jednak zaryzykowałam. Nie mogłam oprzeć się temu przeszywającemu spojrzeniu. Jego piwne oczy, tak wspaniale błyszczały, gdy odbijały się w nich promienie słońca. A może nie tylko dlatego…
Spuściłam głowę. Czar prysł. Obudziłam się z pięknego snu i znalazłam w koszmarze mojego życia. Rozum mówił stój, a serce idź. To była największa siła z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. „Potęga miłości” – powiedziałby poeta. Jakiej miłości? Tego już od dawna nie należy nazywać miłością, bo to byłby największy błąd.
Znów spojrzałam na Leona. Nie byłam sobą i nie mogłam nic na to poradzić. Ani się obejrzałam stałam obok chłopaka. A on? Nie odezwał się ani słowem. Pomógł mi usiąść na motorze. Nie protestowałam, bo niby jak? Zajął swoje miejsce. Odruchowo mocno złapałam go w pasie, nie chciałam, by to wyglądało, jakbym go obejmowała, choć tak bardzo tego pragnęłam. Wystarczył jeden dotyk, bym poczuła się bezpiecznie, jak tylko przy nim. Wreszcie szczęśliwa. Zamknęłam oczy i nie myślałam już o niczym. Nic się nie liczyło.

Przejechaliśmy kilka przecznic, aż dotarliśmy na łąkę. Byłam zawiedziona, kilkuminutowa jazda motocyklem z Leonem to jedne z najlepszych chwil w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Kiedy się zatrzymaliśmy poczułam strach. Nieopanowany, niczym nie wyjaśniony strach. Zeszłam z pojazdu o własnych siłach. Leon stanął kilka metrów dalej.


- No i? – zapytałam.

Leon

Violetta tak pięknie wyglądała w świetle słonecznym. Jak prawdziwa księżniczka. Ta suknia, ta fryzura wspaniale podkreślały to, jaka jest cudowna. Nie mogłem skreślić jej ze swojego życia. To było nierealne. Nie ma takiej siły, która sprawiłaby, że zapomnę o Violetcie. Ta dziewczyna, była wszystkimi wspaniałymi chwilami mojego życia, była w każdym słowie, każdym oddechu i każdym kroku. Byłbym jeszcze większym idiotą, gdybym pozwolił jej odejść.
Podjechałem pod Resto z nadzieją. Z miłością w sercu. Z przeprosinami na ustach. I z wszystkimi uczuciami jak na dłoni. A gdy wyszła, gdy ją zobaczyłem… Spełnienie marzeń i najskrytszych pragnień. Odjęło mi mowę. Zresztą, nie było słów, by opisać, jak się czułem. Postanowiłem zawieść ją na łąkę, z dala od centrum miasta, byśmy mogli spokojnie porozmawiać.

- No i? – usłyszałem jej melodyjny, słodki głosik.

- Violetta, ja… Wyglądasz przepięknie.


- I tylko po to mnie tu przywiozłeś? Żeby powiedzieć, jak wyglądam?

- Nie, oczywiście, że nie… - odpowiedziałem.

- A więc? – słyszałem, jak bardzo jest zmieszana, a to znaczyło, że nadal coś do mnie czuje. – O co ci chodzi? – dodała spokojnie.

- Ja.. Chciałem wiedzieć.

- Słucham. Pospiesz się. – spojrzała na mnie smutno.

- Ty i Tomas… Czy wy jesteście razem? – zapytałem niepewnie.

- Nie. Tak… Nie wiem. A nawet jeśli, to co to zmieni?

- Jak to?

- Jesteś z Brendą. Wydajesz się być szczęśliwy… Więc dlaczego nie pozwolisz mi taką być? Z Tomasem, czy kimkolwiek innym.

- To nie tak. To dla mnie bardzo ważne. Nie chcę, żebyś… Bo my…- zacząłem.

- A co ty tu masz do gadania? – te słowa bardzo mnie zabolały. – Nie jesteśmy już razem. Nie ma „nas” jestem „ja” i „ty”. A poza tym chcę ci przypomnieć, że masz dziewczynę.

- Nie mam… Zerwałem z Brendą.

- I co sobie myślisz? Że rzucę wszystko i będzie tak jak dawniej. Że zapomnę?

Nie odpowiedziałem. Za to zrobiłem coś innego. Tylko tak mogłem przekazać jej wszystkie uczucia, które do niej żywiłem. Piosenką…

- No soy ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.



Zacząłem. Violetta spojrzała na mnie smutno i niepewnie. „Proszę, zaśpiewaj” – pomyślałem.
Niczego bardziej nie pragnąłem. Chciałem tylko usłyszeć jej piękny głos, gdy słowa wypływające z jej ust ułożą się w słodką melodię. Potem mogłem umierać.

- Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni el sol...
Tan solo soy.

Zrobiła to. Była lekarstwem na całe zło. Zbliżyłem się do niej. Objąłem ją w pasie i zaczęliśmy tańczyć w rytm melodii naszych serc. Ich bicia. Wirowaliśmy. Kręciliśmy się dokoła po łące, jak parkiecie.

- Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.

Zaśpiewaliśmy. Leciutko ją przechyliłem, tak jak w charakterystycznym ruchu tango.

- Możemy malować, kolorami duszy 
Możemy krzyczeć,
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki.

Zacytowałem i zbliżyłem się do niej. Czułem jak szybko oddycha. Widziałem łzy w jej oczach.

- Nie! Leon nie! Nie mogę. Nie mogę na to pozwolić…

Koniec bajki. Kolejne nieszczęśliwe zakończenie w moim życiu.

- Odwieź mnie do Resto. Do Tomasa. – ostatnie słowa były jak ukłucie w serce. Gorzej… jak nóż. Ostateczny cios.

Violetta odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę motocykla.

- Poczekaj!

- Co znowu?

- Muszę coś wiedzieć. Kochasz mnie?




Mamy rozdział jedenasty. Kolejne dramatyczne zakończenie;)
Jest krótki, ale nie miałoby to sensu, gdybym zrobiła jeden długi. Dzisiaj pojawi się jeszcze jeden lub dwa krótsze.
Pewnie zauważyliście, zmienił się wygląd bloga. Szablon oraz nagłówek zrobiła niesamowita Sama Verdas. Jeśli to czytasz, kolejny raz BARDZO ci dziękuję;*
Rozdział dedykuję Alex Verdas – Nie myśl o tych wszystkich smutnych rzeczach. Miną. Będzie dobrze:)
A  i dziękuję wam za ponad 10 000 wyświetleń. Kocham was <3

Do następnego rozdziału!
:*

6 komentarzy:

  1. OMG...To było po prostu niesamowite... <33
    Ja cię kiedyś zabiję ;PP
    Obyś szybko dodała następny, bo długo tej niepewności nie zniosę...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejciuniu! Kolejne dramatyczne zakończenie. :D
    Maddy zrobiła tak jak ty. W podobny sposób. :)
    I teraz jestem rozdarta.
    Być za moralnością Tomasa czy za błądzącym Leonem?
    Nie wiem.
    Jednak moje serce wciąż na miejscu Violetty biłoby do Leona.
    Zresztą to wszystko jest z a trudne...

    Wzruszyłam się juź. xd
    Xenia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty i te twoje dramatyczne zakończenia !!
    Kocham Cb <33
    Karola :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Poleciała mi łza ze wzruszenia. Dlaczego ty tak genialnie piszesz? Z jednej strony (nie wiem czemu) chcę, żeby Tomas był jakiś czas z Violą, ale jednak dla mnie Leon jest najodpowiedniejszym chłopakiem dla Vilu. Pomimo, że wyrządził jej tyle przykrości na jej miejscu w końcu bym mu wybaczyła.

    To był chyba najdłuższy komentarz, jaki napisałam :)
    Pozdrawiam, Caroline Verdas Łodyga <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeboski <3
    Ale mam pytanko.
    I tak cię zaraz zabiję na GG , ale musisz przeżyć. (XD)
    DLACZEGO?! LEON TY GŁUPKU
    NIE LUBIE GO !!! NIE NIE NIE,,!!!!
    Do kolejnego ;>

    / W.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział ;* Zresztą tak jak zawsze ;)
    Całym sercem jestem za Leonem ale w twoim opowiadaniu zaczynam lubić również Tomasa ponieważ jest zupełnie inny niż w serialu i wywiera pozytywne wrażenie ;)
    Dramatyczne zakończenie aż chce się więcej <3 Twój blog uzależnia i czytam go z taką przyjemnością jak ulubioną książkę ;*

    OdpowiedzUsuń