sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział Dziewiąty - Część Pierwsza

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY – Część 1

Dom Violetty

Violetta

Siedziałam w na łóżku, w pokoju i czekałam na Angie. Musiałam się komuś wygadać. Tyle rzeczy się dzisiaj stało, to dla mnie o wiele za dużo. Dobrze, że mam ciocię. Nigdy nie zastąpi mi mamy, tego jestem pewna, ale jest dla mnie naprawdę ważna i zawsze będzie. Rozmowy z nią to nie to samo, co z Fran, Olgą czy nawet tatą. Czasami wydaje mi się, że Angie jest jedyną osobą, która faktycznie mnie rozumie. W przypływie różnych emocji wyjęłam pamiętnik. Chciałam spisać wszystkie swoje myśli. Zamyśliłam się - „Komu ja będę opowiadać? Pamiętnikowi? To bez sensu – przecież to zwykły, nic nieznaczący zeszyt…”. Nagle wpadłam na pewien pomysł. Otworzyłam pamiętnik na środku, na pustej stronie i wyrwałam ją. Wyjęłam z szuflady długopis. „Opowiem to osobie, która jest ze mną od początku, w każdej chwili mojego życia, najbliżej, jak tylko się da”.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać.



Kochana mamusiu!

       Zupełnie sobie z tym wszystkim nie radzę. Gdybyś tu była, na pewno wiedziałabyś, co mam zrobić, doradziła mi. Wszyscy mi powtarzają, że jesteś przy mnie, w moim sercu. Ja to wiem i czuję twoją obecność, ale… Tak bardzo chciałabym, byś usiadła obok mnie, tak jak kiedyś, palcami przeczesywała moje włosy i zaplatała je w warkocze, przy okazji słuchając tego, co zdarzyło się w moim małym, dziecięcym świecie. Tylko, że teraz, te historie wyglądałyby zupełnie inaczej.
       Piszę ten list i wyobrażam sobie, że jesteś w moim pokoju, patrzysz na mnie serdecznym wzrokiem i myślisz, że twoja dziewczynka już wcale nie jest taka malutka. Ale wiesz… to nie do końca prawda. Czuję, że teraz jestem jeszcze bardziej bezradna niż jako kilkulatka.

Przerwałam na chwilę, podniosłam kartkę wraz z pamiętnikiem i przytuliłam do piersi. Odłożyłam ją z powrotem na biurko, z policzka spłynęła mi łza, plamiąc kartkę.


Pisałam dalej:

       Wiesz, mamuś, kiedy podniosłam tą kartkę, czułam się tak, jakbym przytulała ciebie. Bardzo mi tego brakuje. Tata oczywiście się stara, ale to zupełnie co innego. Czasami wydaje mi się, że próbuje dla mnie znaleźć kogoś na „zastępstwo”. Tak jakby moją mamą była Angie, przyjaciele, Olga, a nawet Ramallo. A on? On jest wtedy zupełnie obcą osobą… Nie potrafię porozmawiać z nim na codzienne tematy, a co dopiero wyżalać mu się ze spraw sercowych, zarówno koleżeńskich jak i miłosnych. Nie wytłumaczę mu, jak bardzo zranił mnie Leon i dlaczego ja, mimo wszystko, nadal go kocham. Nie wyjaśnię, dlaczego tak zbliżyłam się w ostatnim czasie do Tomasa i już na pewno nie powiem mu, jak się czułam, gdy mnie całował. On by tego nie zrozumiał… Nawet Angie, ona jest tak podobna do ciebie, ale nie potrafi zrozumieć każdej emocji, która ze mnie wypływa.

Płakałam rzewnymi łzami.

       Widzisz, mamo, kiedy żyłaś, nie dopuszczałaś do tego, by często płakała, a jeśli już, zawsze znajdowałaś sposób, by mnie pocieszyć. Ile ja bym dała, żebyś żyła… Wszystko, całe swoje marne życie oddałabym za ciebie. Za choćby jedną chwilę spędzoną z tobą. By znów poczuć twój dotyk na skórze, zapach twoich perfum, które nigdy mi się szczególnie nie podobały…

Uśmiechnęłam się w duchu.

       To fakt, nie podobały mi się, ale zawsze przypominały mi ciebie, były niepowtarzalne, wyjątkowe, tak jak ty… By posłuchać jak śpiewasz. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. Ale ja nie jestem, jak wszyscy, niestety… Wiem, że nikt inny, tak jak ja nie cierpiał by z takich błahych powodów… I nikt inny by tak nie tęsknił, za tobą, za Leonem, za dawnym życiem.
       Czytałam niedawno książkę, o kimś takim jak ja. Dziewczynie tak nienormalnej i niezrozumiałej, jak ja. Może dlatego tak mi się spodobała… A najbardziej zaintrygował mnie fragment, w którym pisała notatkę w pamiętniku:

„Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość.”

Tylko czy to prawda? Czy to ma sens?


       Mamusiu, wiem, że w tej chwili mnie widzisz i pewnie się martwisz, ale nie zaprzątaj sobie głowy i serca moimi problemami. Nie rób tego ani dla mnie, ani dla siebie, ani dla nikogo. Nie chcę byś cierpiała, bo tak bardzo cię kocham. Wystarczy mi, że ranię tych, którzy mnie otaczają tu na ziemi.
Mam do ciebie jedną prośbę, tyle dla mnie zrobiłaś, a ja jeszcze o coś proszę… Ale proszę – żebyś wybaczyła mi, jeśli kiedykolwiek  przez moje zachowanie zostawiłam ranę na twoim sercu. Teraz już wiem jak bardzo to boli…
I chcę, bo wiem, że czuwasz nade mną jako mój anioł stróż, daj mi jakiś znak, doradź co robić. Będę czekać, wierzę, że ty już wiesz, jak mam postąpić. Yo creo. I credo. I believe.

Te qui ero,
Twoja kochająca córka – Violetta


Skończyłam list – list do mamy. Najważniejszej osoby pod słońcem – jedynej, której mogłam wszystko powiedzieć i miałam pewność, że mnie nie oceni.
Usiadłam na łóżku. Podniosłam głowę i spojrzałam na sufit. Zobaczyłam malowidło – dziewczyna siedząca przy biurku z pamiętnikiem, tak wyobrażała mnie sobie mama. To był jej pomysł. Położyłam głowę na poduszce, nadal przyglądając się dziełu.
Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Violu, to ja Angie. – podeszłam do drzwi i uściskałam ciocię.

- Cześć, Angie.

- Co się stało, kochana? Dlaczego dzwoniłaś? Zaraz… Czy ty płakałaś?

- Tak, ale nie martw się, to nic takiego… - odpowiedziałam spokojnie. Wskazałam ręką na kartkę, którą zostawiłam na stole.

Angie przeczytała list, w jej oku również zakręciła się łza. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.



- Wiem, że nigdy nie będę dla ciebie jak Maria, ale będę się starać, by poświęcać ci tyle czasu ile potrzebowałabyś ze strony mamy. Będę z tobą zawsze i wszędzie, wtedy i kiedy będziesz tego chciała. – szepnęła i pocałowała mnie w czoło.

- Nie wątpię w to. Te creo. – odpowiedziałam cicho, tytułem mojej ukochanej piosenki, której tekst znalazłam w pamiętniku mamy.

Opowiedziałam Angie o wszystkim, co się dzisiaj stało. Zaczynając od rana, gdy Leon mnie nie poznał, poprzez naszą rozmowę w parku oraz w moim domu, pocałunku z Tomasem, a kończąc na tym, że Tom zaprosił mnie na randkę i się zgodziłam. Dziwne… minął jeden dzień, a ja czuję jakby co najmniej miesiąc. I właśnie tyle trwa taki rozwój wydarzeń w życiu normalnej osoby. Ale nie w moim… ja potrzebuję dwunastu godzin.

- Czy ty kochasz Leona?

- To nie jest miłość. To szaleństwo.

- Posłuchaj Violu, prawdziwa miłość nigdy nie umiera, ponieważ jest nieskończona… Myślisz, że właśnie tak jest między tobą, a Leonem?

- Jestem pewna… Ale to nie ma żadnego znaczenia. On jest z Brendą. Ktoś kiedyś powiedział „Jeżeli kogoś kochasz, to daj mu wolność, daj odejść…”

- „A jeśli cię naprawdę kocha, powróci.” – dokończyła. – Chociaż, jeśli jest tak jak mówisz…

- Jest Angie. Czuję się z tym potwornie, ale nie mogę nic zrobić. Bo już za późno. Teraz… chcę być z Tomasem i będę z nim szczęśliwa. Kocha mnie.

- A ty jego?

Niepewnie kiwnęłam głową. Tomas jest słodki i opiekuńczy, a Leon to drań. Spojrzałam na Angie. Wydawało mi się, że ma mi coś do powiedzenia.

- Angie?

- Tak Violu?

- Czy ty chcesz mi o czymś powiedzieć? – zapytałam wprost.

- Tak… - dotknęłam swojego brzucha. – Byłam dzisiaj u ginekologa. Okazało się, że jestem w połowie piątego miesiąca ciąży.

- To wspaniale! Ale… nie zorientowałaś się wcześniej?

- To nie tak. Domyślałam się, ale nie byłam pewna. Dopiero teraz mam stuprocentową pewność. – odpowiedziała z uśmiechem. – A to znaczy, że będziesz miała…




- Siostrę lub brata ciotecznego! – dokończyłam. – Tak bardzo się cieszę. – uśmiechnęłam się szeroko.

- Ale wróćmy do ciebie. Co założysz jutro?

- Jutro? – nie byłam pewna, o co jej chodzi. Czyżbym zapomniała o jej urodzinach?

- Jutro, na randkę z Tomasem. – zachichotała.

Rozmawiałyśmy z Angie pół nocy. Śmiałyśmy się, żartowałyśmy, a nawet prawie płakałyśmy. Spędziłyśmy czas nie jak ciocia i siostrzenica, ale bardziej jak siostry. Jak dwie najbliższe sobie osoby, które znają się na wylot…



Pierwsza część dziewiątego rozdziału gotowa:) I koniec remontu!:D
W kolejnej części przygotowania do imprezy czas zacząć + randka Tomasa i Violetty. Zobaczycie, co z tego wyniknie:D
Dziękuję Aliśce M za nominację do VBA oraz Caroline Verdas za nominację do LBA.
Już mówiłam coś na ten temat, ale i tak BARDZO wam dziękuję. Obie części rozdziału dedykuję wam.
W ankiecie wygrała odpowiedź listy, ale to nie dlatego w tej części pojawił się list (był  zaplanowany). Ankieta była mi potrzebna w innej sprawie, niedługo dowiecie się szczegółów.
Na blogu pojawiła się nowa ankieta, wasze głosy znacząco wpłyną na moją decyzję, dotyczącą dziecka Angie i Pabla. Jestem bardzo ciekawa, jak zagłosujecie.
Druga część nie pojawi się jutro, a to dlatego, że mam prośbę. Chcę, żebyście wybrali strój w jaki Violetta ubierze się na randkę. W komentarzach, na gg, na asku i w mailu możecie przesyłać pomysły oraz zdjęcia. Wybiorę najlepszy zestaw:)
No to tyle, do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
:*






       

14 komentarzy:

  1. Nominiwałam Cie, bo piszesz niezwyle. Na Twojego bloga dostałam sie przez opowiadanie Alex i jestem jej wdzieczna, że napisała o tej powieści. Besos ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskki <3
    Pierwsza :)
    Czekam na Next
    A to mój strój http://www.polyvore.com/randka/set?id=74984149

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł z tym konkursem. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super <3
    Czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Mam pomysł: Niech leon zobaczy Violettę np.: w Parku niech jej powie że kocha tylko ją, a ona będzie chciała odejść, a Leon niech złapie ja za ręke i ja pocałuję ona zrozumie że wciąż coś do niego [Leona] czuję. I będą razem. A na drugi dzień Viola zerwie z Tomasem.

    PS. Kiedy następny?
    PS2. Skorzystasz z Mojego pomysłu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny jak wybiorę strój:)
      Przykro mi nie skorzystam z twojego pomysłu, bo mam już swój i na razie nie rozłączę Toletty. Nie miejcie mi tego za złe, ale chcę zrobić coś wielkiego:D
      Jeśli już jesteśmy przy pomysłach - PISZCIE!
      Obiecuję, że jeśli mi się spodobają, to wykorzystam je w rozdziale. Nie mówię, że ten mi się nie podoba, ale po prostu już coś zaplanowałam:)
      :*

      Usuń
  6. Cudny rozdział, jak każdy zresztą. Kocham twoje opowiadania i czekam na 2 część.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podobało.
    Najlepsze jest to, że nie chcesz na razie rozłączać Tomasa i Violetty. To bardzo oryginalne. :) xD
    Więc czekam z niecierpliwością na następną część tego rozdziału.
    A tak w ogóle, to miałam łzy w oczach na tym fragmencie z listem. <3
    To było piękne *_*
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałas super pomysł a zwłaszcza oryginalny z Tomattelą,bo wszędzie aktualnie est Leonetta. Nie mogę się doczekać kiedy napiszesz następny rozdział. Masz fantastyczne pomysły, a już zwłaszcza z tym listem .
    Ano i zapraszam też czasem do mnie http://martina-codzien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydawało mi się, że już pisałam... no ale nic ;)
    Super super rozdział! :D
    http://www.polyvore.com/prom_white_turquoise/set?id=81272281 - masz ten ale możesz zobaczyć także inne moje stroje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakochałam się w tym blogu !!
    Dzisiaj zaczęłam czytać tę przepiękną historię i muszę ci powiedzieć, że ty piszesz zupełnie inaczej niż inne dziewczyny <3
    Przy jednym rozdziale prawie się rozpłakałam ... :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;P
    Pozdrawiam :D
    PS To ja ... Karola <33

    OdpowiedzUsuń