ROZDZIAŁ SZESNASTY
Dom Camili
Camila
Zdenerwowana wróciłam do domu. Po rozmowie z przyjaciółmi
poczułam się trochę lepiej, ale nie mogłam przestać myśleć o tacie. Bardzo się
o niego martwiłam. Pamiętam, że kiedyś, gdy byłam mała ojciec miał jakieś problemy
ze snem i nerwami… Nałykał się jakichś proszków, które bardzo mu szkodziły.
Wiedziałam, że teraz nawet najmniejszy stres może być dla niego niebezpieczny. Nie
chciałam wszem i wobec opowiadać o problemach zdrowotnych mojego taty.
Zaczęliby się jeszcze bardziej martwić i zasypaliby mnie pytaniami Nie miałam
na to ochoty. Postanowiłam siedzieć cicho. Tylko Fran wiedziała, co mnie tak
zaniepokoiło.
Wbiegłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Zdjęłam niewygodne
buty, od których prawie odpadały mi stopy i rzuciłam je w kąt. Przebrałam się w
wygodny dres. Na dzisiaj nie miałam już
powodów, by się stroić.
Zdążyłam wygodnie ułożyć się na łóżku, bo
najlepiej myśli się leżąc, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeciągnęłam się i
powoli zeszłam na dół. Wzięłam klucze ze stołu i otworzyłam.
- Tata? – zapytałam zdziwiona. – Co ty tu robisz? – ojciec
rzadko bywał w moim mieszkaniu.
- Przyszedłem… Bo chcę z tobą porozmawiać.
- Stało się jeszcze coś, o czym nie wiem? – zaniepokoiłam
się.
- Wpuścisz mnie?
- Tak, oczywiście. Przepraszam… Wchodź.
Zaprowadziłam tatę do salonu i wskazałam dłonią na fotel.
Ojciec usiadł i poprosił o szklankę wody. Poszłam do kuchni i po chwili
wróciłam z napojem.
- Tato… Czy coś się dzieje z tobą…? Z twoim zdrowiem coś nie
tak?
- Nie. Nie martw się. Po prostu uznałem, że przez telefon
mogliśmy się nie zrozumieć.
- Studio ma problemy… Zrozumiałam.
- Tak… Wiesz, kochanie… Ja domyślałem się, że tak będzie. To
nie stało się z dnia na dzień. Studio od kilku miesięcy ma problemy finansowe. Nie
chciałem ci nic mówić, miałem nadzieję, że sam je rozwiążę, że sobie poradzę…
- Oj tato… - na początku nie wiedziałam, co powiedzieć. – Przecież
gdybym wiedziała… gdybyśmy wszyscy się dowiedzieli, to już dawno byśmy coś
zaradzili.
- Przepraszam… Nie chciałem się przyznać również dlatego, że
jest mi wstyd. Bo to w ogromnym stopniu moja wina. Wziąłem za dużo kredytów,
rozpocząłem współpracę z niewłaściwymi ludźmi, zabrakło pieniędzy…
- Miałeś nie podejmować ważnych decyzji, nie konsultując się
z żadnym z nas. Do ciebie można mówić jak do dziecka… - trochę się
zdenerwowałam.
- Wysłuchaj mnie…
- Zawsze jest tak samo. Tato, bardzo cię kocham, naprawdę,
ale takie zachowanie jest niedopuszczalne. Przecież obiecywałeś. „Będziemy
współpracować, nie martwcie się…” Tak to było? I co teraz? – uniosłam się.
Spojrzałam na niego wzburzona.
Mój tata odchrząknął i zakaszlał.
- Córciu, bardzo cię przepraszam, wiesz, że ja nie chciałem…
Tak wyszło…
- Tak wyszło?! – nie dokończyłam myśli, przerwał mi kaszel
ojca.
- Tato, ja… Wszystko w porządku? Tato! – podbiegłam do
niego, coraz bardziej kaszlał. Trzymał rękę na sercu.
Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer pogotowia.
Zadzwoniłam. Niestety. Otrzymałam informację, że wszystkie karetki wyjechały do
przypadków śmiertelnych.
Miałam ochotę krzyczeć. Musiałam się opanować i zastanowić,
co mam dalej robić.
- Jedziemy do szpitala! Zaraz… przecież ty nie dasz rady
dojść do samochodu… - prawie płakałam. Sama przecież nic nie zdziałam…
Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do pierwszej osoby, o
której pomyślałam i która była w stanie mi pomóc.
- Diego?
- Tak. Cześć, Cami. Czy coś się stało?
- Oj stało się… Możesz do mnie przyjechać? Potrzebuję
pomocy. – wypaliłam.
- Ale co takiego się stało? W czym mam ci pomóc? – zapytał
przejęty.
- Mój tata… Szpital… Kaszel… Serce… - te słowa plątały mi
się nie mogąc ułożyć w sensowne zdanie.
- Dziękuję. – szepnęłam. Po moich policzkach spływały
kolejne łzy.
Próbowałam w jakiś sposób pomóc tacie. Nie miałam pojęcia,
co robić. Tata coraz bardziej kaszlał. Przypomniałam sobie, że mam gdzieś w
szafce schowany inhalator. Biegałam po całym mieszkaniu, próbując znaleźć
przedmiot, którego użycie mogło w znaczący sposób pomóc mojemu tacie. Jak na
złość nigdzie go nie było. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Po kilku minutach do mojego mieszkania dotarł Diego.
Zdenerwowany wpadł do środka.
- Camila!
Nie odpowiedziałam tylko się rozpłakałam.
- Cami! Co jest?!
- Pomóż mi… - szepnęłam zapłakana. – Musimy go zabrać do
szpitala. On nie jest w stanie iść, a nawet wstać… - wskazałam na ojca.
- Nnniee… nie trzebaa… - tata powiedział ostatkiem sił.
- Jedziemy! – zawołał Diego.
Wybiegłam z mieszkania i otworzyłam drzwi samochodu.
Wróciłam, by razem z Diego pomóc podnieść się mojemu ojcu i zaprowadzić go do
pojazdu. Na szczęście udało nam się zrobić to w miarę szybko. Chłopak wsiadł za
kierownicę. Spojrzałam na niego dziwnie.
- Nie dam ci prowadzić w takim stanie… - mruknął.
Nie protestowałam. Miał rację. Usiadłam z tyłu obok ojca.
- Spokojnie tato, zaraz będziemy, obejrzy cię lekarz…
Poczujesz się lepiej… - chciałam brzmieć wiarygodnie, ale bardzo się bałam.
Diego jechał z dozwoloną prędkością, mimo to szybko
znaleźliśmy się w szpitalu. Zaprowadziliśmy ojca do recepcji. Podeszła do nas
siostra oddziałowa i zapytała o cel naszego przyjazdu.
- Ta…tata… - wykrztusiłam.
Pielęgniarka spojrzała na ojca i zawołała lekarza. W ciągu
kilku minut grupa medyków posadziła tatę na wózku i zabrała go na badania. Wszystko
działo się w zawrotnym tempie, co bardzo mnie niepokoiło. Bałam się o życie
ojca.
Diego pociągnął mnie za rękę i razem usiedliśmy na krzesłach w poczekalni.
- Cami… Co się dokładnie stało? – zapytał.
- To… To jest moja wina! – prawie krzyknęłam. Czułam się
rozdarta. Jednocześnie byłam zła na ojca i się o niego martwiłam.
- Nie rozumiem… - westchnął.
- Mój tata od zawsze ma problemy z sercem. Wiedziałam o tym,
a mimo to i tak na niego nakrzyczałam.
- Nie obwiniaj się. Sama mówiłaś, że Studio ma problemy… To
nie z twojej powodu tak się stało. Po prostu nadmiar stresu. – chłopak próbował
mnie pocieszyć.
- To przeze mnie… - nie mogłam odrzucić od siebie tej myśli.
Patrzyłam smutno na Diego.
Chłopak uśmiechnął się uroczo i mocno mnie przytulił.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś… - szepnęłam. Diego w
odpowiedzi pocałował mnie w czoło.
Podniosłam głowę i zauważyłam, że lekarz idzie w naszym
kierunku. Spojrzałam na niego pytająco.
Rozdział napisany:) Postaram się
teraz odrobić stracony czas i dodawać po kilka rozdziałów dziennie. Mam
nadzieję, że jutro też mi się uda.
Dziękuję wam za prawie 14 000
wyświetleń. Jesteście wspaniali <3
Wielki przytulas dla każdego :*
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
;*
Świetny! Masz już parring na Cami i Diego? Diemi? Cego? Nie, to jest za dziwne ;) Nada cicho marzę na Leonette według Ciebie... :*
OdpowiedzUsuńAAAA!
OdpowiedzUsuńJak słodkoo! Diego i Cami to przeboska para u cb.! Czekam na nexta, oj czekam! :D
X. <3
Diego i Cami ♥ Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńczekam na next !
Diego w twoich opowiadaniach jest uroczy^^
OdpowiedzUsuńCzekam czekam..xd Ale umre z braku cierpliwosci :P
Dobra. Zaczynam od tego rozdziału ^^ I muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że Cami może być z Diego'iem, ale przecież wszystko możliwe, prawda? Cóż... Smutne by było gdyby się okazało, że ojciec Cami... Nie... Nie... Nie żyje... Cóż, ale pozostało mi tylko czekać na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!~
Sama :**