sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział Trzydziesty Pierwszy

Uwaga, aniołki moje, cukiereczki, kotki, słoneczka!
Od tego rozdziału zmieniam osobę, w jakiej piszę rozdziały. Dotychczas była to narracja pierwszoosobowa, teraz będzie trzecio osobowa. Zdałam sobie sprawę, że mój styl pisania się zmienił i nie potrafię już dobrze pisać w 1.os. Zmianie ulegnie również czas. Mam nadzieję, że nie będzie to dla was problem. A jeśli tak, nie martwcie się, rozdziałów do końca już nie dużo.
Dziękuję xx


ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY


            Siedzi na skórzanej kanapie i bezmyślnie wpatruje się w błękitną ścianą, jakby rozpaczliwie szukając najdrobniejszej skazy. Wciąż zastanawia się nad sensem rozmowy, jaką przeprowadził z Tomasem, mimo że minęło już sporo czasu. Wypiera się myśli, że którekolwiek ze zdań wypowiedzianych przez chłopaka w jakiś sposób na niego wpłynęło i zmieniło jego tok rozumowania. Niestety, ten jeden raz musiał przyznać Heredii rację. Uczucie, jakim obdarował Camilę tak bardzo różniło się od wszystkiego, co kiedykolwiek mógł znać. Został wychowany na osobę, która niewiele czuje. Złość, nienawiść, albo smutek, którego tak często doświadczał, ale nigdy miłość. Prychna w duchu, gdy uświadamia sobie, że poprzednie dziewczyny traktował najwyżej jak zabawki, czy nic niewarte śmieci. Zresztą, żadna z nich w najmniejszym stopniu nie dorównywała rudowłosej, która zawładnęła jego serca i jako jedyna ma wyłączne prawo do zrobienia z nim wszystkiego, co chce. I właśnie korzysta z tego prawa. Jest bardzo ciekawy, jak wyglądałaby jej reakcja, gdyby go teraz zobaczyła. Chociaż… Ona przecież nie ma zamiaru więcej go widzieć. Skreśliła go na zawsze.
            Przekręca się tak, by się położyć i zmienić obiekt zainteresowania ze ściany na sufit. Wciąż czuje ogromne pulsowanie w skroniach, co świadczy o tym, że jeszcze nie wytrzeźwiał. Unosi dłonie, by dotknąć nimi czoła i policzków. Mimo, że nie widzi swojej twarzy, ma wrażenie, że jest wręcz bordowa, ponieważ dotyk niemalże pali. Podciąga się na łokciach i pierwszy raz tego dnia spogląda na to, co dzieje się dookoła niego. W całym pokoju panuje ogromny bałagan. Na podłodze leży pięć puszek po piwie i dwie butelki czegoś mocniejszego. Wzdryga się na myśl, że będzie musiał to wszystko posprzątać. Wstaje i odruchowo otrzepuje spodnie. Jego wzrok mimowolnie przenosi się na malutkie zdjęcie leżące na dębowej komodzie przykrytej ozdobną serwetką. Zrobili je dzień przed tym, jak zerwali. Jak ona powiedziała mu, że nie chce go już znać. Ignoruje ukłucie, jakie nagle pojawia się w jego sercu i kieruje się do kuchni. Kroki sprawiają mu ogromny ból, a głowa daje o sobie znać bardziej niż wcześniej. Droga do pomieszczenia wydaje mu się o wiele dłuższa, niż w rzeczywistości. Skrzypienie towarzyszące otwieraniu szafki sprawia, że otrząsa się z transu. Sięga po kubek, a następnie otwiera lodówkę i wyjmuje z niej sok pomarańczowy. Bierze całkiem duży łyk napoju i zaciska powieki, krztusząc się kwaśnym posmakiem. Głośny odgłos dzwonka do drzwi uderza w niego ze zdwojoną siłą, choć już dawno temu powinien się do tego przyzwyczaić. Marszczy nos, zastanawiając się, kto tym razem postanowił go odwiedzić. Ma wielką nadzieję, że nie czeka go kolejna wizyta Tomasa.
Odkłada kubek na blat i powoli rusza w stronę drzwi, sprytnie omijając każdy przedmiot leżący na podłodze. Przekręcenie zamka i naciśnięcie na klamkę okazuje się zbyt wielkim wyzwaniem. Bierze głęboki wdech, gdy wreszcie udaje mu się otworzyć drzwi i natychmiast chce je zatrzasnąć, i zamknąć tysiącem kluczy. Robi krok do tyłu i z lekko uchylonymi ustami wpatruje się w osobę stojącą na progu jego mieszkania. Unosi dłonie i wplata je sobie we włosy. Serce bije dwa razy szybciej niż minutę wcześniej, a oddychanie sprawia o wiele większą trudność. Głęboki wdech powoduje nieregularne drganie szyi, w miejscu gdzie kończy się krtań. Jeszcze jeden krok do tyłu sprawia, że dzieli ich teraz jakiś metr.
- Co tu robisz? – mruga kilka razy, wciąż niedowierzając w obraz malujący się przed oczami. Przełyka ślinę i niechcący przygryza język, czekając na odpowiedź. Marzenia o spojrzeniu w jej oczy, dotknięciu jej włosów, o smaku jej pryskają w jednym momencie, gdy uświadamia sobie, że nie starczy mu na to odwagi.
- Nie wiem. – odpowiada przeciągle, wpatrując się w jasne panele ułożone na podłodze. Łapie się na tym i przymyka powieki. Na jej policzki wstępują rumieńce. Jej obojętna odpowiedź jest jak potężne uderzenie w twarz. – To znaczy… Tomas powiedział… I jestem. – Splata dłonie i przenosi wzrok na swoje palce. – Ale już pójdę. – Nerwowo przełyka ślinę i odruchowo sięga po klamkę. Nie udaje jej się to jednak, więc odwraca się. Jej głęboki oddech jest słyszalny w całym pomieszczeniu.
- Nie. Zostań.
- Dlaczego, jaki to ma sens? – odpowiada po dłuższej chwili przez zaciśnięte zęby.
- Musisz mi powiedzieć, dlaczego tu przyszłaś. – zamiera słysząc jego delikatny głos.

***

            Pobyt w Studiu staje się jej ucieczką od marnej rzeczywistości, o której ma ochotę zapomnieć. Rutyna codzienności jest coraz trudniejsza do zniesienia. Plan każdego dnia mogłaby wyrecytować z pamięci. Budzi się, je śniadanie (zazwyczaj jest to musli) i pije kawę, czesze włosy, ubiera się, wychodzi do Studia. Spędza tam mnóstwo czasu nie tylko ucząc, ale również podpisując wszelkiego rodzaju papiery. Ostatnie dni to również przygotowania do zakończenia roku i musicalu. Kończy pracę, wychodzi, wraca do domu, zasypia. Zupełnie nie tak wyobrażała sobie kiedyś dorosłe życie. Jednak nie jej marzenia są w tym momencie najważniejsze, a każdy sposób, by jak najbardziej oddalić się od Braco, a najlepiej o nim zapomnieć. Znów ją zawiódł. Powiedział, że ją kocha, a ona już prawie uwierzyła. Od tej rozmowy minęło kilka tygodni. Przestała się łudzić.
            Odkłada notes na biurko i podnosi kartkę, która przypadkiem z niego wypadła. Widnieje na niej data i godzina jej ostatnich zakupów z Carmen. Zapisała to, by na pewno nie zapomnieć. Chowa obie rzeczy do szuflady i delikatnie odsuwa się na fotelu, by móc podnieść nogi i oprzeć je o kant biurka. Żałuje, że w ostatnim czasie nie kupiła żadnej poduszki. Drzwi delikatnie skrzypią, a po chwili pojawia się w nich Maxi. Przynajmniej takie ma wrażenie, gdyż twarz chłopaka jest zakryta górą papierów i teczek. Uśmiecha się, gdy wreszcie widzi oczy przyjaciela. Gdyby nie on, nie dałaby rady. W ostatnim czasie zrobił dla tego Studia dużo więcej niż ona. Była mu za to bardzo wdzięczna.
            - Jestem pewna, że oni cię nienawidzą. – mruczy przeciągle i chichocze. Maxi przygląda jej się zdziwiony, a ona nie przerywa śmiechu. – Założę się, że więcej niż połowa tych papierów to prace domowe zebrane od uczniów. Nienawidzą cię. – zdejmuje nogi z blatu i opiera je o podłogę.
            - Nieprawda. – chłopak uśmiecha się w odpowiedzi. – A nawet jeśli, to jest szkoła.
            - A ty uczysz śpiewu i tańca. – parska, nie przerywając śmiechu.
            - No właśnie. To wszystko wyjaśnia, prawda? – zabawnie porusza brwiami, po czym kieruje wzrok na jasnoczerwony ekspres do kawy. – Napijesz się?
            - Z mlekiem poproszę. – uśmiecha się i zamyka oczy, powracając do poprzedniej pozycji. Nogawka czarnych spodni przesuwa się o kilka centymetrów, stojący na biurku korektor przechyla się, a jego zawartość wylewa się tuż przy nogach czarnowłosej dziewczyny. Wzdycha głęboko i ostrożnie przekręca się tak, by nie zabrudzić materiału. Sięga po ściereczkę i szybko wyciera białą ciecz, by nie zaschła.
            Pomieszczenie wypełnia się zapachem jaśminowych perfum, gdy czarnowłosa hiszpanka przekracza próg. Uśmiech na jej twarz wydaje się być wymuszony, a dziewczyna ugina się pod ciężarem dużej torby przewieszonej przez ramię. Podchodzi do szafki i odkłada ją, wzdychając głośno. Podnosi dłonie, by zebrać włosy i spiąć je w luźnego kucyka. Sięga po jedną z butelek wody stojących na biurku i bierze duży łyk. Odwraca się i kieruje swoje kroki w stronę stojącego przy ekspresie Maxiego. Ten, zauważając jej obecność, podchodzi do niej i mocno przytula ją na powitanie.
            - Ygkhm. – chrząka znacząco włoszka, przerywając romantyczną chwilę. Gani się za ukłucie, jakie poczuła na dnie serca. – Ja też tu jestem, gołąbeczki. – śmieje się.
            - Cześć, Fran. – mruczy Natalia, siadając naprzeciwko przyjaciółki. – Przepraszam was, ale jestem okropnie zmęczona. Miałam przed chwilę próbę z głównymi aktorami i… Czuję, że to nie wyjdzie tak, jak powinno. Starają się, oczywiście, ale brak im tego czegoś. Patrząc na nich nie czuję miłości. – opuściła ręce, wzdychając głęboko.
            - Główne role odegrają najbardziej zakochane w sobie osoby w tym Studiu, Naty!
            - Ja to wiem, ale… Czuję, że udałoby się, gdyby mieli dobry wzór. Nie jestem w stanie nauczyć ich wszystkiego. Myślę, że jest tu potrzebny ktoś inny. Ktoś z poza Studia. Ktoś, kto sam przeżył coś podobnego. Ktoś jak… - nie kończy, gdyż przerywa jej głośne parsknięcie Fran.
            - Naty. Nie. – mówi, gdy udaje jej się złapać oddech.
            - Czy któraś z was powie mi, o co chodzi? – Maxi dołącza się do rozmowy, stawiając na biurku trzy kubki z kawą. Przyciąga malutkie czarne krzesełko i siada na nim.
            - Natalia, posłuchaj, nie mogę im kazać…
            - Przecież pytałaś jej już…
            - Ale ona nie zgodzi się z nim…
            - Dziewczyny. – chłopak chrząka charakterystycznie, a następnie uderza malutkim notesem o biurku. W pomieszczeniu zapada chwilowa cisza. Maxi wpatruje się w oczy Fran, szukając odpowiedzi na nurtujące go pytanie, jednak, gdy mu się to nie udaje, bezbłędnie odczytuje ją z tęczówek swojej dziewczyny.
            - Żartujesz.

***

            Bilet na samolot był ostatnią rzeczą o jakiej myślał od ostatnich kilku lat. Światło ostatnich wydarzeń rzuciło jednak cień na jego życie. Do ostatniej chwili był pewny, że uda mu się odzyskać to, czemu tak łatwo pozwolił odejść. Niestety, pomylił się w tej kwestii. Przestępuję z nogi na nogę, przeklinając w myśli kobietę stojącą tuż przed nim. Kupuje swój bilet od jakichś piętnastu minut, przy okazji plotkując z kobietą siedzącą za biurkiem, która najwyraźniej jest jej przyjaciółką. Sięga do prawej kieszeni wyjmując z niej czarny portfel, ale tylko po to, by po chwili przełożyć go do lewej. Gwar panujący w budynku kaleczy jego uszy. Spogląda na nadgarstek, na którym znajduje się srebrny zegarek. Godzina, jaką udaje mu się odczytać jest daleka od tej, jakiej oczekiwał. Stoi w tym samym miejscu prawie od godziny.
            Rozgląda się po całym pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na ogromnym obrazie przedstawiającym jakiś abstrakcyjny krajobraz. Przenosi ciężar ciała na prawą nogę, a jego uwadze nie umyka jasnobłękitny odcień dywanu, który nie ma nic wspólnego z ideałem, jaki kiedyś sobie wymarzył, ale mimo wszystko podoba mu się, ponieważ przypomina bezchmurne niebo. W tle rozpływają się dźwięki jakiejś nieznanej mu melodii. Kobieta wreszcie odsuwa się, a on może podejść do biurka.
            - Bilet w jedną stronę. Do Hiszpanii. – cedzi przez zęby na jednym wydechu. Blondynka uśmiecha się, ale zmienia wyraz twarzy słysząc jego obojętny ton. Nachyla się do komputera i wstukując jakieś litery przeszukuje bazę danych.
            - Najbliższy wolny lot do Hiszpanii, o ile się nie mylę, jest za półtora tygodnia. – piskliwy głos kobiety rozchodzi się w całym pomieszczeniu. Szatyn spogląda na nią z niedowierzaniem.
            - Proszę sprawdzić jeszcze raz. – błagalny ton i proszące spojrzenie sprawia, że blondynka ponawia swoją czynność.
            - Niestety. – mruży oczy, gdy słyszy słowo płynące z jej ust.
            - No dobrze. Poproszę.
            Czeka kilka minut, by po chwili odebrać kartonik z wypisanym numerem i datą lotu. Nie żałuje swojej decyzji. Już za dwa tygodnie będzie w Hiszpanii, a tam nikt go nie znajdzie. Grzecznie dziękuje i opuszcza pomieszczenie, by po chwili wyjść z budynku. Melodia cichnie, ale zastępuje ją dzwonek telefonu. Zniecierpliwiony sięga do kieszeni i wyjmuje urządzenie. Spogląda na ekran i mruży oczy zdziwiony.
            - León.
            - Mam do ciebie ogromną prośbę.






Internet powrócił i ja też.
Chciałam was jeszcze zaprosić na mojego nowego ASKA
Możecie pytać o wszystko. O opowiadanie, bohaterów, o to co jadłam na śniadanie (w 99,99% były to płatki) i o każdą rzecz, której chcecie się dowiedzieć.
Postaram się dodać następny rozdział jak najszybciej.
Przepraszam was za te nagłe zmiany.
Rozdział dedykowany moim nowym obserwatorom.
Kocham was wszystkich bardzo, dziękuję, jeśli jeszcze tu jesteście!


xx

3 komentarze:

  1. Gdy tylko zobaczyłam że jest rozdział to no cóż trudno to opisać. Narracja trzecio osobowa bardzo mi się spodobała. Pomysł Naty..na początku nie wiedziałam co ma na myśli razem z Fran. Powiem tyle moja reakcja była taka sama jak Maxiego nawet jak się dowiedziałam o co chodzi .Cieszę się że internet wrócił i mam nadzieję że szybko nie zniknie. A to tylko dlatego żeby potawły takie cudeńka ^^ .Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obiecuję, że gdy tylko wrócę do domu skomentuję ten rozdział. x

    OdpowiedzUsuń