Uwaga,
aniołki moje, cukiereczki, kotki, słoneczka!
Od tego rozdziału zmieniam osobę, w jakiej piszę rozdziały.
Dotychczas była to narracja pierwszoosobowa, teraz będzie trzecio osobowa.
Zdałam sobie sprawę, że mój styl pisania się zmienił i nie potrafię już dobrze
pisać w 1.os. Zmianie ulegnie również czas. Mam nadzieję, że nie będzie to dla
was problem. A jeśli tak, nie martwcie się, rozdziałów do końca już nie dużo.
Dziękuję xx
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY
Siedzi
na skórzanej kanapie i bezmyślnie wpatruje się w błękitną ścianą, jakby
rozpaczliwie szukając najdrobniejszej skazy. Wciąż zastanawia się nad sensem
rozmowy, jaką przeprowadził z Tomasem, mimo że minęło już sporo czasu. Wypiera
się myśli, że którekolwiek ze zdań wypowiedzianych przez chłopaka w jakiś
sposób na niego wpłynęło i zmieniło jego tok rozumowania. Niestety, ten jeden
raz musiał przyznać Heredii rację. Uczucie, jakim obdarował Camilę tak bardzo
różniło się od wszystkiego, co kiedykolwiek mógł znać. Został wychowany na
osobę, która niewiele czuje. Złość, nienawiść, albo smutek, którego tak często
doświadczał, ale nigdy miłość. Prychna w duchu, gdy uświadamia sobie, że
poprzednie dziewczyny traktował najwyżej jak zabawki, czy nic niewarte śmieci. Zresztą,
żadna z nich w najmniejszym stopniu nie dorównywała rudowłosej, która zawładnęła
jego serca i jako jedyna ma wyłączne prawo do zrobienia z nim wszystkiego, co
chce. I właśnie korzysta z tego prawa. Jest bardzo ciekawy, jak wyglądałaby jej
reakcja, gdyby go teraz zobaczyła. Chociaż… Ona przecież nie ma zamiaru więcej
go widzieć. Skreśliła go na zawsze.
Przekręca się tak, by się położyć i
zmienić obiekt zainteresowania ze ściany na sufit. Wciąż czuje ogromne
pulsowanie w skroniach, co świadczy o tym, że jeszcze nie wytrzeźwiał. Unosi dłonie,
by dotknąć nimi czoła i policzków. Mimo, że nie widzi swojej twarzy, ma
wrażenie, że jest wręcz bordowa, ponieważ dotyk niemalże pali. Podciąga się na
łokciach i pierwszy raz tego dnia spogląda na to, co dzieje się dookoła niego.
W całym pokoju panuje ogromny bałagan. Na podłodze leży pięć puszek po piwie i
dwie butelki czegoś mocniejszego. Wzdryga się na myśl, że będzie musiał to
wszystko posprzątać. Wstaje i odruchowo otrzepuje spodnie. Jego wzrok mimowolnie
przenosi się na malutkie zdjęcie leżące na dębowej komodzie przykrytej ozdobną
serwetką. Zrobili je dzień przed tym, jak zerwali. Jak ona powiedziała mu, że
nie chce go już znać. Ignoruje ukłucie, jakie nagle pojawia się w jego sercu i
kieruje się do kuchni. Kroki sprawiają mu ogromny ból, a głowa daje o sobie
znać bardziej niż wcześniej. Droga do pomieszczenia wydaje mu się o wiele
dłuższa, niż w rzeczywistości. Skrzypienie towarzyszące otwieraniu szafki
sprawia, że otrząsa się z transu. Sięga po kubek, a następnie otwiera lodówkę i
wyjmuje z niej sok pomarańczowy. Bierze całkiem duży łyk napoju i zaciska
powieki, krztusząc się kwaśnym posmakiem. Głośny odgłos dzwonka do drzwi uderza
w niego ze zdwojoną siłą, choć już dawno temu powinien się do tego przyzwyczaić.
Marszczy nos, zastanawiając się, kto tym razem postanowił go odwiedzić. Ma
wielką nadzieję, że nie czeka go kolejna wizyta Tomasa.
Odkłada kubek na blat i powoli rusza w stronę drzwi, sprytnie omijając
każdy przedmiot leżący na podłodze. Przekręcenie zamka i naciśnięcie na klamkę
okazuje się zbyt wielkim wyzwaniem. Bierze głęboki wdech, gdy wreszcie udaje mu
się otworzyć drzwi i natychmiast chce je zatrzasnąć, i zamknąć tysiącem kluczy.
Robi krok do tyłu i z lekko uchylonymi ustami wpatruje się w osobę stojącą na
progu jego mieszkania. Unosi dłonie i wplata je sobie we włosy. Serce bije dwa
razy szybciej niż minutę wcześniej, a oddychanie sprawia o wiele większą trudność.
Głęboki wdech powoduje nieregularne drganie szyi, w miejscu gdzie kończy się
krtań. Jeszcze jeden krok do tyłu sprawia, że dzieli ich teraz jakiś metr.
- Co tu robisz? – mruga kilka razy, wciąż niedowierzając w obraz malujący
się przed oczami. Przełyka ślinę i niechcący przygryza język, czekając na
odpowiedź. Marzenia o spojrzeniu w jej oczy, dotknięciu jej włosów, o smaku jej
pryskają w jednym momencie, gdy uświadamia sobie, że nie starczy mu na to
odwagi.
- Nie wiem. – odpowiada przeciągle, wpatrując się w jasne panele ułożone
na podłodze. Łapie się na tym i przymyka powieki. Na jej policzki wstępują
rumieńce. Jej obojętna odpowiedź jest jak potężne uderzenie w twarz. – To znaczy… Tomas
powiedział… I jestem. – Splata dłonie i przenosi wzrok na swoje palce. – Ale
już pójdę. – Nerwowo przełyka ślinę i odruchowo sięga po klamkę. Nie udaje jej
się to jednak, więc odwraca się. Jej głęboki oddech jest słyszalny w całym
pomieszczeniu.
- Nie. Zostań.
- Dlaczego, jaki to ma sens? – odpowiada po dłuższej chwili przez
zaciśnięte zęby.
- Musisz mi powiedzieć, dlaczego tu przyszłaś. – zamiera słysząc jego
delikatny głos.
***
Pobyt w Studiu staje się jej
ucieczką od marnej rzeczywistości, o której ma ochotę zapomnieć. Rutyna
codzienności jest coraz trudniejsza do zniesienia. Plan każdego dnia mogłaby
wyrecytować z pamięci. Budzi się, je śniadanie (zazwyczaj jest to musli) i pije
kawę, czesze włosy, ubiera się, wychodzi do Studia. Spędza tam mnóstwo czasu
nie tylko ucząc, ale również podpisując wszelkiego rodzaju papiery. Ostatnie
dni to również przygotowania do zakończenia roku i musicalu. Kończy pracę,
wychodzi, wraca do domu, zasypia. Zupełnie nie tak wyobrażała sobie kiedyś
dorosłe życie. Jednak nie jej marzenia są w tym momencie najważniejsze, a każdy
sposób, by jak najbardziej oddalić się od Braco, a najlepiej o nim zapomnieć.
Znów ją zawiódł. Powiedział, że ją kocha, a ona już prawie uwierzyła. Od tej
rozmowy minęło kilka tygodni. Przestała się łudzić.
Odkłada notes na biurko i podnosi
kartkę, która przypadkiem z niego wypadła. Widnieje na niej data i godzina jej
ostatnich zakupów z Carmen. Zapisała to, by na pewno nie zapomnieć. Chowa obie
rzeczy do szuflady i delikatnie odsuwa się na fotelu, by móc podnieść nogi i
oprzeć je o kant biurka. Żałuje, że w ostatnim czasie nie kupiła żadnej
poduszki. Drzwi delikatnie skrzypią, a po chwili pojawia się w nich Maxi.
Przynajmniej takie ma wrażenie, gdyż twarz chłopaka jest zakryta górą papierów
i teczek. Uśmiecha się, gdy wreszcie widzi oczy przyjaciela. Gdyby nie on, nie
dałaby rady. W ostatnim czasie zrobił dla tego Studia dużo więcej niż ona. Była
mu za to bardzo wdzięczna.
- Jestem pewna, że oni cię nienawidzą.
– mruczy przeciągle i chichocze. Maxi przygląda jej się zdziwiony, a ona nie
przerywa śmiechu. – Założę się, że więcej niż połowa tych papierów to prace
domowe zebrane od uczniów. Nienawidzą cię. – zdejmuje nogi z blatu i opiera je
o podłogę.
- Nieprawda. – chłopak uśmiecha się
w odpowiedzi. – A nawet jeśli, to jest szkoła.
- A ty uczysz śpiewu i tańca. –
parska, nie przerywając śmiechu.
- No właśnie. To wszystko wyjaśnia,
prawda? – zabawnie porusza brwiami, po czym kieruje wzrok na jasnoczerwony
ekspres do kawy. – Napijesz się?
- Z mlekiem poproszę. – uśmiecha się
i zamyka oczy, powracając do poprzedniej pozycji. Nogawka czarnych spodni
przesuwa się o kilka centymetrów, stojący na biurku korektor przechyla się, a
jego zawartość wylewa się tuż przy nogach czarnowłosej dziewczyny. Wzdycha głęboko
i ostrożnie przekręca się tak, by nie zabrudzić materiału. Sięga po ściereczkę
i szybko wyciera białą ciecz, by nie zaschła.
Pomieszczenie wypełnia się zapachem
jaśminowych perfum, gdy czarnowłosa hiszpanka przekracza próg. Uśmiech na jej
twarz wydaje się być wymuszony, a dziewczyna ugina się pod ciężarem dużej torby
przewieszonej przez ramię. Podchodzi do szafki i odkłada ją, wzdychając głośno.
Podnosi dłonie, by zebrać włosy i spiąć je w luźnego kucyka. Sięga po jedną z
butelek wody stojących na biurku i bierze duży łyk. Odwraca się i kieruje swoje
kroki w stronę stojącego przy ekspresie Maxiego. Ten, zauważając jej obecność,
podchodzi do niej i mocno przytula ją na powitanie.
- Ygkhm. – chrząka znacząco włoszka,
przerywając romantyczną chwilę. Gani się za ukłucie, jakie poczuła na dnie
serca. – Ja też tu jestem, gołąbeczki. – śmieje się.
- Cześć, Fran. – mruczy Natalia,
siadając naprzeciwko przyjaciółki. – Przepraszam was, ale jestem okropnie zmęczona.
Miałam przed chwilę próbę z głównymi aktorami i… Czuję, że to nie wyjdzie tak,
jak powinno. Starają się, oczywiście, ale brak im tego czegoś. Patrząc na nich
nie czuję miłości. – opuściła ręce, wzdychając głęboko.
- Główne role odegrają najbardziej zakochane
w sobie osoby w tym Studiu, Naty!
- Ja to wiem, ale… Czuję, że udałoby
się, gdyby mieli dobry wzór. Nie jestem w stanie nauczyć ich wszystkiego.
Myślę, że jest tu potrzebny ktoś inny. Ktoś z poza Studia. Ktoś, kto sam
przeżył coś podobnego. Ktoś jak… - nie kończy, gdyż przerywa jej głośne
parsknięcie Fran.
- Naty. Nie. – mówi, gdy udaje jej
się złapać oddech.
- Czy któraś z was powie mi, o co
chodzi? – Maxi dołącza się do rozmowy, stawiając na biurku trzy kubki z kawą. Przyciąga
malutkie czarne krzesełko i siada na nim.
- Natalia, posłuchaj, nie mogę im
kazać…
- Przecież pytałaś jej już…
- Ale ona nie zgodzi się z nim…
- Dziewczyny. – chłopak chrząka
charakterystycznie, a następnie uderza malutkim notesem o biurku. W
pomieszczeniu zapada chwilowa cisza. Maxi wpatruje się w oczy Fran, szukając
odpowiedzi na nurtujące go pytanie, jednak, gdy mu się to nie udaje, bezbłędnie
odczytuje ją z tęczówek swojej dziewczyny.
- Żartujesz.
***
Bilet na samolot był ostatnią rzeczą
o jakiej myślał od ostatnich kilku lat. Światło ostatnich wydarzeń rzuciło
jednak cień na jego życie. Do ostatniej chwili był pewny, że uda mu się
odzyskać to, czemu tak łatwo pozwolił odejść. Niestety, pomylił się w tej
kwestii. Przestępuję z nogi na nogę, przeklinając w myśli kobietę stojącą tuż
przed nim. Kupuje swój bilet od jakichś piętnastu minut, przy okazji plotkując
z kobietą siedzącą za biurkiem, która najwyraźniej jest jej przyjaciółką. Sięga
do prawej kieszeni wyjmując z niej czarny portfel, ale tylko po to, by po
chwili przełożyć go do lewej. Gwar panujący w budynku kaleczy jego uszy.
Spogląda na nadgarstek, na którym znajduje się srebrny zegarek. Godzina, jaką
udaje mu się odczytać jest daleka od tej, jakiej oczekiwał. Stoi w tym samym
miejscu prawie od godziny.
Rozgląda się po całym pomieszczeniu,
zatrzymując wzrok na ogromnym obrazie przedstawiającym jakiś abstrakcyjny
krajobraz. Przenosi ciężar ciała na prawą nogę, a jego uwadze nie umyka
jasnobłękitny odcień dywanu, który nie ma nic wspólnego z ideałem, jaki kiedyś
sobie wymarzył, ale mimo wszystko podoba mu się, ponieważ przypomina bezchmurne
niebo. W tle rozpływają się dźwięki jakiejś nieznanej mu melodii. Kobieta
wreszcie odsuwa się, a on może podejść do biurka.
- Bilet w jedną stronę. Do
Hiszpanii. – cedzi przez zęby na jednym wydechu. Blondynka uśmiecha się, ale
zmienia wyraz twarzy słysząc jego obojętny ton. Nachyla się do komputera i
wstukując jakieś litery przeszukuje bazę danych.
- Najbliższy wolny lot do Hiszpanii,
o ile się nie mylę, jest za półtora tygodnia. – piskliwy głos kobiety rozchodzi
się w całym pomieszczeniu. Szatyn spogląda na nią z niedowierzaniem.
- Proszę sprawdzić jeszcze raz. –
błagalny ton i proszące spojrzenie sprawia, że blondynka ponawia swoją
czynność.
- Niestety. – mruży oczy, gdy słyszy
słowo płynące z jej ust.
- No dobrze. Poproszę.
Czeka kilka minut, by po chwili
odebrać kartonik z wypisanym numerem i datą lotu. Nie żałuje swojej decyzji.
Już za dwa tygodnie będzie w Hiszpanii, a tam nikt go nie znajdzie. Grzecznie
dziękuje i opuszcza pomieszczenie, by po chwili wyjść z budynku. Melodia
cichnie, ale zastępuje ją dzwonek telefonu. Zniecierpliwiony sięga do kieszeni
i wyjmuje urządzenie. Spogląda na ekran i mruży oczy zdziwiony.
- León.
- Mam do ciebie ogromną prośbę.
Internet powrócił i ja też.
Chciałam was jeszcze zaprosić na mojego nowego ASKA
Możecie pytać o wszystko. O opowiadanie, bohaterów, o to
co jadłam na śniadanie (w 99,99% były to płatki) i o każdą rzecz, której
chcecie się dowiedzieć.
Postaram się dodać następny rozdział jak najszybciej.
Przepraszam was za te nagłe zmiany.
Rozdział dedykowany moim nowym obserwatorom.
Kocham was wszystkich bardzo, dziękuję, jeśli jeszcze tu
jesteście!
xx
Zaklepuje sobie miejsce. <3
OdpowiedzUsuńGdy tylko zobaczyłam że jest rozdział to no cóż trudno to opisać. Narracja trzecio osobowa bardzo mi się spodobała. Pomysł Naty..na początku nie wiedziałam co ma na myśli razem z Fran. Powiem tyle moja reakcja była taka sama jak Maxiego nawet jak się dowiedziałam o co chodzi .Cieszę się że internet wrócił i mam nadzieję że szybko nie zniknie. A to tylko dlatego żeby potawły takie cudeńka ^^ .Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńObiecuję, że gdy tylko wrócę do domu skomentuję ten rozdział. x
OdpowiedzUsuń