ROZDZIAŁ PIĄTY
Park za Resto
Fran
Zaniepokoiłam się, gdy zobaczyłam, że Violetta gdzieś
zniknęła. Pytałam każdego, kogo mijałam, czy nigdzie jej nie widział. Wyszłam z
baru. W oddali zauważyłam postać wyglądającą jak Violetta. Podbiegłam do niej.
Nie myliłam się. Moja przyjaciółka siedziała na ławce i płakała. Chciałam
zapytać, co się stało, ale po chwili
namysłu stwierdziłam, że to zły pomysł. Poczułaby się jeszcze gorzej, gdybym
kazała jej odpowiadać na te wszystkie pytania. Kucnęłam naprzeciwko Violetty.
Spojrzałam na nią ze współczuciem. Było mi jej tak bardzo żal… Kiedy ona tak
cierpiała, ja też czułam się fatalnie.
- Violu, Violu popatrz na mnie. – poprosiłam przyjaciółkę.
- Fran… ja nie chce… nie dam rady ci… bo on… - nie mogłam
patrzeć bezczynnie na to, jak Violetta płacze.
- Wiem, kochana… Proszę, spójrz na mnie. – uśmiechnęłam się.
Viola podniosła głowę i dotknęła zaczerwienionych oczu.
Otarła łzy i skierowała swoje spojrzenie na mnie.
- No już. Patrzę na ciebie, i co? – słyszałam w jej głosie
nutkę goryczy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko mocno ją przytuliłam.
Wiedziałam, że nic lepszego nie mogę zrobić. Wysłałam sms-a Camili. Dziewczyna
pojawiła się kilka minut później.
Violetta
Cieszyłam się, że mam Fran. Myślałam, że zacznie mi zadawać
mnóstwo pytań, a ona po prostu mnie przytuliła. Chwilę później to samo zrobiła
Cami. Byłam pewna, że mogę liczyć na wsparcie z ich strony, ale w tamtym
momencie nie mogły mi pomóc. Musiałam przejść przez to sama. Nie wiedziałam
tylko jak… nie byłam w stanie normalnie myśleć, jakkolwiek funkcjonować. Ba.
Nie mogłam samodzielnie wykonać kroku. Ledwo utrzymywałam się na nogach.
- Fran… Ja nie dam rady iść… - powiedziałam. Wyglądałam, jak
wrak człowieka.
- Poczekaj chwilę. – usłyszałam.
Nie miałam pojęcia, co chce zrobić Franceska. Mrugnęła
porozumiewawczo do Cami. Odsunęła się od ławki i przeszła kilka kroków.
Widziałam, że gdzieś dzwoni. Pytałam, o co chodzi, ale nie chciały mi nic
powiedzieć. Po kilku minutach odpowiedź na pytania sama się ujawniła. Dołączył
do nas Tomas. On zawsze pojawiał się w odpowiednim miejscu i czasie, właśnie
wtedy, gdy najbardziej potrzebowałam oparcia. Fran musiała dzwonić po niego…
Ale właściwie po co?
- Tomas? Co ty tutaj robisz? Dziewczyny! – byłam zaskoczona
i podenerwowana. Ale z drugiej strony wreszcie ktoś sprawił, że na chwilę
zapomniałam o Leonie…
- No wiesz, Violu… Powiedziałaś, że nie pójdziesz o własnych
siłach, więc nie będziesz się męczyć. – uśmiechnęła się i spojrzała na Tomasa.
Chłopak podszedł do mnie i nie zastanawiając się długo wziął
mnie na ręce.
- Tomas zaniesie cię do domu! – wykrzyknęła Cami.
- Wszystko dla mojej księżniczki. – przyjaciel uśmiechnął
się szeroko.
Zaczęłam się kłócić, że jestem za ciężka i ma mnie postawić.
Wtedy coś mi się przypomniało… Coś podobnego przeżyłam kiedyś w towarzystwie
Leona. Znów się rozpłakałam. Przytuliłam się do Tomasa i pozwoliłam się
zanieść. W połowie drogi zasnęłam ze łzami w oczach.
Dom Violetty
Obudziłam się w swoim pokoju. Nad moim łóżkiem stali Fran,
Cami i Tomas. Czyli jednak dotarłam do domu w ramionach Tomasa… Ten fakt bardzo
mnie ucieszył, chciałam się uśmiechnąć, ale od razu przypomniałam sobie, co się
działo godzinę wcześniej i z uśmiechu wyszedł grymas. Podziękowałam
przyjaciołom za to, że się tak o mnie martwią, ale poprosiłam, by tym razem
zostawili mnie samą.
- Violu, jesteś pewna? – upewniła się Fran.
- Tak. Nie martw się, jeszcze zrobimy sobie „babski
wieczór”. – nawet nie miałam siły zachichotać. – Ale teraz potrzebuję trochę
czasu w samotności.
- Zadzwoń, jakbyś czegoś potrzebowała. Jesteśmy na każde
twoje zawołanie. – dodał Tomas, a Cami i Fran się z nim zgodziły.
- Wiem. – przytuliłam ich wszystkich.
Wyszli z pokoju i zostałam sama. Położyłam się na łóżku. Nie
chciałam płakać, nie chciałam myśleć.
Zasnęłam.
Kilkanaście minut
później – Studio Torres
Natalia
Wyszłam z Resto i poszłam do Studia, żeby poprowadzić
ostatnią lekcję. Praca tam, to najlepsze, co mnie spotkało od bardzo dawna.
Robię to, co kocham i robię to wśród przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół, nie
takich jak Ludmiła. Pogodziłyśmy się, to fakt, ale to nic nie zmienia. Teraz
najwięcej czasu spędzam z Fran, Cami, no i Maxim…
- To tyle na dziś. Dobierzcie się w pary i przygotujcie
piosenkę, to ma być całkowicie wasz utwór, wyraźcie w nim wszystkie swoje
uczucia. Chcę usłyszeć pasję zarówno w tekście, jak i melodii. Pamiętajcie, że
macie na to tydzień. – nie wyobrażałam sobie, że kiedyś coś takiego powiem. W
momencie, w którym wypowiedziałam ostatnie zdanie do sali wszedł Maxi.
- Witam moją ulubioną panią profesor! – uśmiechnął się.
Cała klasa dziwnie na nas spojrzała. Zarumieniłam się.
- Koniec lekcji… - powiedziałam przeciągając ostatnie słowo.
- Nie słyszeliście? Szkoła zamknięta! – dodał Maxi. Wszyscy
popatrzyli na niego z zakłopotaniem w oczach.
- Żartowałem. Miłego weekendu życzę. – uspokoił uczniów i z
każdym po kolei się pożegnał.
Gdy skończył popatrzył na mnie triumfalnie.
- Nareszcie sami… - powiedział cicho. Skąd wiedział, że o
tym samym przed chwilą pomyślałam? – Wreszcie możemy dokończyć naszą piosenkę.
– uśmiechnął się.
Zupełnie o tym zapomniałam. Obiecaliśmy, że popracujemy nad
hymnem dla Studia. Ale ten tydzień był tak zabiegany…
- No tak, hymn… - zaczęłam.
- Nie do końca o to mi chodziło. – mrugnął.
- To o co? – zapytałam niepewnie.
- Chodź. – uśmiechnął się zachęcająco.
Usiadł przy pianinie, a ja tuż obok niego. Położył palce na
klawiszach i naciskał je po kolei. Tak pięknie grał. Mogłabym tego słuchać
wiecznie i nie znudziłoby mi się.
- Zagraj ze mną. – poprosił cicho.
Niepewnie przysunęłam ręce i leciutko położyłam je na
klawiszach.
- Nie bój się. – powiedział Maxi i uśmiechnął się.
Ten uśmiech dodał mi pewności. Grałam, nie patrząc na nuty,
znałam ten utwór na pamięć. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie romantyczną
scenkę. Ja i Maxi, tylko we dwoje, idealny wieczór...
- Mi
corazón busca sin parar, una estrella en lo alto de este mar…[1]-
usłyszałam jego głos. „A moje już znalazło” – pomyślałam.
Zaśpiewaliśmy do połowy refrenu.
- Y soñar
un beso sin final…[2] - w tym momencie nasze dłonie się
spotkały. Poczułam jego dotyk na skórze.
- Słuchajcie, mamy problem! – Fran musiała wbiec akurat w
takim momencie. – Ups! Nie chciałam wam przeszkodzić.
- Ja przepraszam, za… - powiedziałam do Maxiego.
- Je też przepraszam, bo… - odpowiedział mi. Wyszło to tak,
jakbyśmy wypowiedzieli to w tym samym momencie.
- Nie masz za co. – odpowiedziałam pewnie. Nie
podejrzewałabym siebie o taką odpowiedź, ale przy Maxim, zmieniałam się w
zupełnie inną Naty.
- Ty też nie. – mruknął z uśmiechem.
Fran
Nie chciałam zostawiać Violi samej, w takiej chwili, ale
poprosiła, więc musiałam uszanować jej decyzję. Chce przejść przez to sama…
Wiem, że jest bardzo dzielna i że wiele razy cierpiała, ale wtedy najbardziej
wspierał ją Leon. A teraz co? Zranił ją bardziej niż ktokolwiek inny… Mam
nadzieję, że Violetta trafi na kogoś, przez kogo nigdy nie uroni ani jednej
łzy. W pełni na to zasługuje. Postanowiłam dłużej jej nie męczyć. Razem z Cami
wyszłyśmy z jej domu i pobiegłyśmy do Studia. Wpadłyśmy na Maxiego i Naty.
Niechcący przerwałam im romantyczną chwilę. Wygląda na to, że nasz przyjaciel
wreszcie zakochał się z wzajemnością. Zaczęłyśmy ich przepraszać, ale nawet nie
zwrócili na nas uwagi. Byli wpatrzeni w siebie jak w obrazki. Normalnie
wyszłabym z sali, ale w tym momencie miałyśmy im z Cami coś ważnego do
powiedzenia. Chrząknęłam.
- Halo! Gołąbeczki! – popatrzyłam na nich z wyrzutem,
momentalnie się od siebie oderwali. Uśmiechnęłam się.
- My nie… - zaczęła Naty.
- W porządku, w porządku. – zachichotała Cami. – Mamy do was
tylko jedną sprawę i już uciekamy.
Opowiedziałyśmy im wszystko, co wiedziałyśmy na temat
Violetty i Leona. W naszej opowieści pojawił się też wątek związany z Tomasem. Oczywiście,
że cały czas był zakochany w Violi na zabój. Myśleliśmy, że kiedy wyjechał z
Ludmiłą… Ale wrócił. Violetta również. A Leon, chłopak którego kochała, który
był całym jej światem, zawiódł w najważniejszej chwili.
- Moim zdaniem powinniśmy coś zrobić, by Violetta znów była
z Leonem. – powiedział Andres, który właśnie wszedł do sali.
- Ale przecież on jest z Brendą! – powiedziałam
uświadamiając chłopaka.
- Ale jej nie kocha! Wiem to, w końcu jestem jego najlepszym
przyjacielem, widzę to. Miłość jest jak ptak, który odlatuje na zimę. Mimo
tego, że opuszcza swoją ojczyznę i na jakiś czas odlatuje, to nigdy o niej nie
zapomina i zawsze wraca.
- Co ty gadasz? – Andres ostatnio coraz bardziej mnie
zaskakuje.
- A co jeśli lepiej dla niej gdyby była z Tomasem? – wtrąciła
się Cami. – W końcu on ją kocha i widać, że nie jest jej obojętny. Bardzo się o
nią troszczy i zawsze jest, kiedy go potrzebuje. To chyba najważniejsze.
- Słuchajcie. O czym my rozmawiamy? To jest życie Violetty.
Nie my zdecydujemy o tym, z kim będzie tylko ona. Jej serce najlepiej wie, kogo
kocha. – Natalia ostudziła nasz zapał. Ale miała rację. Wszyscy się z nią
zgodziliśmy. Bardzo się zmieniła. Kiedyś nie odezwałaby się ani słowem, które
miałoby wyrazić jej zdanie. A teraz… jest nie do poznania.
- Masz rację, Naty. To jej wybór.
Do pomieszczenia wbiegł zdenerwowany Braco. Zaczął krzyczeć
coś po swojemu, w niezrozumiałym dla nas języku.
- Braco! Uspokój się, stary. Nic rozumiemy. – wrzasnął Maxi.
- Przepraszam. Muszę wyjechać! Moi rodzice tak zadecydowali.
Wyjeżdżam na „wymianę”. - nadal mówił z akcentem, ale normalnym językiem.
- Jak to? Kiedy? – zasmuciłam się. Lubiłam Braco.
- W przyszłym tygodniu, w środę. A w czwartek już będzie tu
mój zastępca…
Nasz humor uległ znacznemu pogorszeniu. Siedzieliśmy kilka
minut nic nie mówiąc, aż wreszcie wpadłam na pomysł.
W tym samym czasie – dom
Violetty
Violetta
Znowu śnił mi się Leon. I jak ja mam o nim zapomnieć, kiedy
dosłownie każda rzecz mi o nim przypomina? To jest jak ukłucie w sercu, po
którym zostaje rana. A każda łza tę ranę drażni i pogłębia… Smutne. Wszyscy
oczekują, że będę silna, że dam sobie radę. Tata, Angie, Fran… Więc będę. Ale
zrobię to tylko i wyłącznie dla siebie. Zdecydowana wstałam z łóżka i sięgnęłam
po telefon.
- Halo? Violetta? – usłyszałam w słuchawce.
- Tak. To ja. - przełknęłam ślinę.
- Co się stało?
- Potrzebuję cię…
[1] Moje serce ciągle szuka gwiazdy na powierzchni
morza
[2] I marzę o nieskończonym pocałunku
[3] Nie uwierzycie, co się stało
[4] Wyjeżdżam
Oto piąty
rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam w domu remont, więc przez
najbliższe 1,5-2 tygodnie rozdziały będą się ukazywać co 2-3 dni. Mam nadzieję,
że rozumiecie:) Jak pewnie zauważyliście dodałam ankietę "Wasza opinia na temat bloga". Chcę się dowiedzieć jakie wywarłam na was wrażenie od samego początku i czy ma sens dalsze pisanie rozdziałów:)
Piszcie w
komentarzach, czy podoba wam się ten rozdział.
Dedykuję go
każdemu, kto zostawi komentarz:D
Do zobaczenia
w kolejnym rozdziale!:*